wtorek, 28 kwietnia 2015

Z Życia Wilka

Witam w pierwszym wpisie w pełni poświęconym tematyce bloga.
Wybrałem już klub, który mam zamiar poprowadzić do sukcesów. Zgodnie z obietnicą nie jest to jednak żaden z gigantów. Mój wybór padł na angielskiego drugoligowca - drużynę Wolverhampton Wanderers. Zespół ten w swojej bogatej prawie stuczterdziestoletniej historii miewał zarówno chwile glorii i chwały, jak i zapaści. Do pierwszej kategorii niewątpliwie należą 3 mistrzostwa Anglii zdobyte w latach 50. XX wieku oraz udział w finale dzisiejszej Ligi Europy w roku 1972. Ostatnie lata to dla Wilków gra przede wszystkim na drugim szczeblu rozgrywek, przerywana od czasu do czasu wizytą w Premier League lub League One. Postaram się przywrócić tej drużynie pełnię chwały.

Zostawmy historię i przejdźmy do sedna. Obecny potencjał Wolves plasuje ich w okolicach środka drugoligowej stawki. Bukmacherzy w przedsezonowych typowaniach przewidują dla mnie 19 miejsce.

Zarząd wymaga ode mnie miejsca w środku tabeli. 
Ja jednak uważam, że przy sprzyjających wiatrach mogę z Wilkami dostać się nawet do baraży (czyli zająć miejsce 3-6).

Transfery

Do klubu

Bardzo długo zanosiło się na to, że ta rubryka będzie świecić pustkami. Nic nie wskazywało bowiem na to, że uda mi się namówić prezesa do zwiększenia budżetu transferowego. Po długich negocjacjach szef jednak się ugiął, dzięki czemu mogłem przystąpić do realizacji planów. Najpierw zarzuciłem sieci na Jesusa Vallejo. Choć pozycja stopera jest dość mocno obsadzona w Wolverhampton to jednak bardzo chciałem poprowadzić rewelacyjnego młodzieńca. Ten 17-latek ma bowiem papiery, by za kilka lat reprezentować topowy europejski klub i regularnie grać w reprezentacji Hiszpanii. Negocjacje z Realem Saragossa przebiegły bardzo płynnie, gdyż w kontrakcie Vallejo widniała klauzula odstępnego. Samego zawodnika szybko przekonałem do mojej wizji klubu i mogłem tylko cieszyć się ze sprowadzenia być może najlepiej rokującego stopera Europy za grosze - 1,1 mln funtów.

Drugi duży transfer pozwolił mi zabezpieczyć pozycję lewego pomocnika. Porównałem kilku zawodników grających w tym miejscu na boisku i dokonałem wyboru. Postanowiłem sprowadzić Mescę. Nie były to trudne negocjacje. Zawodnik chciał zostać Wilkiem, a Fulham nie robiło większych przeszkód. Targu dobiliśmy przy 1,3 mln funtów. Niewiadomą jest tylko zdrowie Portugalczyka, z którym dotychczas było dość krucho. Zaryzykowałem jednak, gdyż wierzę w jego talent.

Ostatni poważny transfer właściwie załatwił się sam. Jeden z moich świetnych agentów przekazał mi raport dotyczący Djibrila Sidibe. Patrzę na statystyki - solidny, stosunkowo młody prawy obrońca. Jakimś cudem Lille jednak chce się go pozbyć niemal za wszelką cenę. Grzechem byłoby niewykorzystanie takiej okazji. Za 400 tys. funtów sprowadziłem zawodnika będącego realnym wzmocnieniem pierwszej jedenastki, który dodatkowo w przyszłości może być jeszcze lepszy. Czego chcieć więcej?

Klubowa kasa Wilków nie jest studnią bez dna i te 3 transakcje niemal doszczętnie ją wyczerpały. Kadra mojego zespołu nie satysfakcjonowała mnie jednak w pełni, więc ratunku poszukałem w wypożyczeniach. Na tej zasadzie sprowadziłem do Wolverhampton kreatywnego pomocnika Vajebaha Sakora z Juventusu oraz uniwersalnego obrońcę Nathana Ake z Chelsea. W żadnej z tych umów nie pojawiła się opcja pierwokupu.

Z klubu

Powiało nudą. Transfery z klubu ograniczyły się bowiem do wypożyczeń kilku zdolnych młodzieżowców. Spodziewałem się ofert za gwiazdę drużyny - Bakarego Sako, tymczasem poza propozycjami ze Swansea i Sunderlandu opiewającymi na 4-4.5 mln funtów, które nie wzbudziły we mnie nic poza śmiechem nie pojawiła się żadna propozycja. Nikt nie wyraził też zainteresowania innymi kluczowymi piłkarzami - Stearmanem, Henrym czy Dicko, co z jednej strony mnie zdziwiło, ale z drugiej ucieszyło, gdyż dzięki pozostaniu tych zawodników nie musiałem robić wielkiej rewolucji w składzie.
Po uwzględnieniu transferów kadra Wolverhampton na sezon 2014/15 prezentuje się następująco:

Bije z tego składu wielka moc, która nakazuje z niecierpliwością i optymizmem wyczekiwać początku sezonu...
Ale to już w jutrzejszym wpisie.
Do zobaczenia! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz