niedziela, 24 maja 2015

Sprawdzam! (Część III)

Dzisiejszy wpis podsumowujący będzie ostatnim akordem kończącego się sezonu 2014/15. Od jutra tematem przewodnim staną się przygotowania do wcale nieodległego startu rozgrywek 2015/16, w których, przypominam, Wolverhampton będzie beniaminkiem BPL. Nie uprzedzajmy jednak faktów i rozpocznijmy podsumowanie pierwszej z dwóch opisywanych dziś lig. A jest to Serie A. Włoska Ekstraklasa również nie ustrzegła się różnic w porównaniu z rzeczywistością, jednak odnoszę wrażenie, że jest ich stosunkowo mało. Na szczycie oczywiście usadowił się Juventus. Muszę przyznać, że nie podoba mi się trend, w jakim zmierza właśnie Serie A oraz Bundesliga. Mam tutaj na myśli fakt, że w tych ligach mistrz jest tak naprawdę znany jeszcze przed startem sezonu, tak silne są odpowiednio Juventus i Bayern. Nie muszę chyba dodawać, że tak wielka dominacja jednego zespołu nie wpływa korzystnie na ilość emocji. Jeśli powiedziałem wczoraj, że Ajax wyraźnie zdystansował PSV to naprawdę nie wiem, jak nazwać to, co z konkurencją zrobił Juventus. Już w rzeczywistości Stara Dama odjechała rywalom na około 15 punktów, co jest gigantyczną różnicą, ale w FMie ta przewaga wynosi niemal 25 oczek... Kosmos... Tylko, gdzie tu zapierająca dech w piersiach rywalizacja o mistrzostwo do ostatniej kolejki? Ale jak się nie ma, co się lubi... To trzeba się zadowolić walką o wicemistrzostwo. Właśnie tutaj pojawia się jedyna naprawdę dużych rozmiarów asymetria z rzeczywistością. Batalię o bezpośredni udział w Lidze Mistrzów wygrał bowiem Milan. Rossoneri przeżywają obecnie największy kryzys od wielu lat, i kto wie, czy zdołają wejść do dziesiątki. Jak to w ogóle brzmi - Milan walczący o miejsce w Top 10... Tak wygląda jednak obecna rzeczywistość. O uniknięcie depresji wśród fanów Rossonerich stara się zadbać Football Manager, który pozwala przypomnieć chwile chwały ukochanego zespołu, choć prawdę mówiąc nie bardzo ma ku temu podstawy. Obecna kadra Milanu to potencjał na miejsce 5-7, więc wicemistrzostwo to duża sensacja. Większa nawet od faktu, że na trzecim miejscu znalazła się Sampdoria. Zespół z Genui jest bardzo mądrze zarządzany i posiada bardzo dobrą szkółkę, która zwiastuje obiecującą przyszłość. W rzeczywistości Sampa zagrała świetną jesień, jednak przez słabą wiosnę wypadła poza Top 5. Champions League wydaje się jednak być ich przeznaczeniem, które uważam, że spotkają najpóźniej za 3 lata. Football Manager po raz kolejny przyspieszył więc to, co nieuniknione. Kolejne miejsca należą do klubów z Wiecznego Miasta. Udało się przewidzieć, że Lazio i Roma będą sąsiadować ze sobą w tabeli, jednak nieco nie doceniono ich możliwości. W przypadku Biancocelesti nie jest to jednak żadna ujma w stronę FMa, gdyż nikt tak naprawdę nie spodziewał się, że Lazio może skończyć sezon na podium, czego jest bardzo blisko w rzeczywistości. Następne 2 miejsca przypadły drużynom, które bardzo podobne osiągnięcia mogą sobie przypisać na realnej murawie. Szósta pozycja Interu i siódma Genoi to rezultaty, oddające obecną siłę tych drużyn, więc o żadnej niespodziance mówić nie można. Co innego w przypadku Napoli. Sycylijczycy, których uważam za jedyny we Włoszech zespół zdolny rzucić rękawicę Juventusowi zajęli w efemowskim zestawieniu fatalne 8 miejsce, stając się największym rozczarowaniem ligi. W rzeczywistości także spisują się poniżej oczekiwań, gdyż już praktycznie stracili szanse na podium. 8 miejsce to jednak blamaż, totalna kompromitacja, którą głową przypłacił Rafa Benitez. Od nowego sezonu próbę przywrócenia klubowi blasku podejmie Cesare Prandelli. Zamknięcie dziesiątki to już powrót do rozstrzygnięć bliskich rzeczywistości. 9 miejsce Torino to (jak na razie, bo w chwili, gdy piszę te słowa do końca sezonu zostały jeszcze 2 kolejki) wynik idealnie pokrywający się z realnością i możliwościami klubu, zaś 10 Fiorentiny to delikatne rozczarowanie, jeśli chodzi o samą pozycję, ale dorobek punktowy jest bardzo bliski prawdziwemu. Trzecią ćwiartkę tabeli uważam, że można potraktować zbiorowo. Zgromadziły się tam bowiem zespoły, których wyniki tylko kosmetycznie różnią się od osiągnięć namacalnych pierwowzorów. Sassuolo, Empoli, Udinese, Palermo i Hellas osiągnęły okolice pełni swoich możliwości i mogą odczuwać satysfakcję ze swojej postawy. Takie uczucie plus jeszcze ulga dominuje w Cesenie i w tej części Werony, która sympatyzuje z Chievo. Drużyny te jednym tchem były wymieniane wśród głównych kandydatów do spadku, jednak w FMie oszukały przeznaczenie i wywalczyły przepustkę również na przyszłoroczną Serie A. Chievo można nazwać zawodowcem w wychodzeniu z beznadziejnych sytuacji, gdyż podobna sztuka udała się Latającym Osłom także w rzeczywistości. Podobnego wyczynu nie ma na swoim koncie Cesena, która zdołała wywalczyć utrzymanie w FMie, jednak nie zdołała tego powtórzyć w realnym świecie, gdzie spadła z Serie A z dość dużym hukiem, wynikającym z ponad dziesięciopunktowej straty do bezpiecznego miejsca. Jakkolwiek źle to nie zabrzmi - spadek to rezultat odpowiedni dla Ceseny, gdyż drużyna ta nie jest w stanie wnieść niczego wartościowego do Serie A. Pozostali realni spadkowicze znajdują się pod kreską także w FMie. W grze o ich opuszczeniu ligi zadecydowały 2 punkty, w rzeczywistości ta różnica jest znacznie większa i wynosi około 10 oczek w przypadku Cagliari i 20, jeśli chodzi o Parmę. Spadek tego ostatniego klubu nie jest żadnym zaskoczeniem, jeśli spojrzeć na olbrzymie problemy finansowe drużyny, z którymi nie może ona sobie poradzić. Natomiast relegacja Cagliari to dla mnie duże rozczarowanie. Personalnie to nie jest wcale taka słaba drużyna. Moim zdaniem Cagliari miało lepszą kadrę niż np. Empoli czy Hellas, jednak zupełnie nie potrafiło tego wykorzystać i zapewne stoi u progu rewolucji kadrowej, gdyż nie wyobrażam sobie, by wielu dobrych zawodników, jakich miało Cagliari zgodziło się grać na drugim froncie. Wirtualną tabelę zdecydowanie zamyka Atalanta. To gorszy wynik niż w rzeczywistości, gdzie zdołali odroczyć widmo relegacji. Piszę "odroczyć", bo Atalanta w ostatnich latach regularnie spada z Serie A, by w przeciągu dwóch sezonów powrócić do elity. Takiej sytuacji (spadku Atalanty do Serie B) spodziewam się w przyszłorocznej realnej lidze, jednak w FMie nastąpiła ona już teraz. Po raz kolejny więc gra nadinterpretowała rzeczywistość. Jeśli chodzi o chodzi o rozstrzygnięcia statystyczne to są one bardzo zaskakujące. Pierwszą strzelbą Serie A został Fernando Llorente z 25 golami, który w realnym Juventusie jest tylko dublerem Teveza i Moraty. Najlepszym piłkarzem został nowo zatrudniony w Starej Damie Wesley Sneijder ze średnią na poziomie 7.76, zaś klasyfikację asystujących wygrał Jorginho (15 decydujących podań), którego rzeczywista pozycja w Napoli jest bardzo słaba.

Tak duża symetria w Serie A jest jednak wyłącznie wyjątkiem potwierdzającym regułę. Wracamy do rzeczywistości, gdzie efemowska wersja znacznie różni się od realnej. Przed nami tabela francuskiej Ligue 1. Podium stworzyły te same drużyny, co w rzeczywistości, uszeregowane w tej samej kolejności, jednak zostały one zdecydowanie bardziej ściśnięte. Różnica między pierwszym PSG, a trzecim Monaco wynosi zaledwie 2 punkty, podczas gdy w świecie realnym aż 12. To zasługa nieco słabszego punktowania Paryżan, a lepszego drużyny z Księstwa. Najlepiej oddana została moc Lyonu, którego efemowski dorobek punktowy (75) pokrywa się z rzeczywistym. Za podium rozpoczyna się w mojej karierze pełen Freestyle. Takiego zestawu drużyn, jakie zaserwował FM nie wymyśliłby żaden specjalista. Wierzchołek góry lodowej stanowi Lille. Les Dogues to mistrz Francji z 2011 roku, który od tamtego czasu bardzo stracił na jakości. Obecnie maksimum potencjału wydaje się miejsce 6, w rzeczywistości udało się wywalczyć 8, a w FMie zaskakująco dobre 4. To należy rozpatrywać w kategorii niespodzianek, ale to, co dzieje się za plecami Lille to prawdziwa sensacja. 5 jest Toulouse. TFC to zespół z aspiracjami sięgającymi minimum Top 10, więc pozycja zamykająca pierwszą ćwiartkę tabeli to rewelacyjny wynik. W porównaniu z rzeczywistością jest to jednak olbrzymia asymetria. Na bardziej zielonej murawie Toulouse kompletnie nie skorzystała ze swojego dużego przecież potencjału i zajęła ostatnie bezpieczne miejsce. Kolosalna różnica... Do apogeum sensacji dochodzimy jednak właśnie teraz. Drugą ćwiartkę otwierają bowiem Reims i Nantes. Są to drużyny jednoznacznie kojarzone z walką o utrzymanie. Ich potencjał absolutnie nie sięga Top 10, co udowodniły w rzeczywistości. Swoją drogą i tak zaprezentowały się korzystnie, gdyż uniknęły rozpaczliwej walki o utrzymanie i zajęły bezpieczny środek tabeli. W tym kontekście miejsca 6 i 7 to olbrzymia niespodzianka in plus. Ktoś zadziwił pozytywnie, więc ktoś inny musiał zawieść. Miano jednego z największych rozczarowań sezonu przypadło Marsylii. Dziewięciokrotny mistrz Francji przeżywa w ostatnich latach spore wahania formy. Ostatnie 5 lat przyniosło 2 wicemistrzostwa, ale też miejsca 10, 6 i tegoroczne 4. Wydaje się, że walka o najniższy stopień podium to coś, na co zespół z Velodrome jest skazany w najbliższych latach - na tyle pozwala mieć nadzieję ich obecny potencjał. Wobec tego miejsce 8 to dość spore rozczarowanie, zwłaszcza, patrząc na to, z kim OM przegrało - Nantes, Reims i Toulouse to zespoły znacznie słabsze od Marsylii i nie powinny jej zawstydzać jej w końcowej tabeli. Ale jednak to robią... Na dalszych miejscach klasyfikacji panuje wielki ścisk. Zespół 9 od 18 dzieli ledwie 6 punktów. Pierwszą dziesiątkę z wynikiem 48 oczek zamykają Montpellier i Guingamp. Dla czempiona Francji z 2012 roku oraz podopiecznych trenera Gourvenneca jest to sprawiedliwy rezultat, osiągnięty dzięki grze z pełnią możliwości. EAG podobnie zagrało w rzeczywistości, a Montpellier zdołało nawet zagrać ponad swoje siły, osiągając lokatę nr 7. Kolejny tercet zgromadził na swoich kontach po 47 punktów. Tworzą go Evian, Saint-Etienne oraz Lorient. Każda z tych trzech ekip zupełnie inaczej odbiera miejsce na początku drugiej dziesiątki. Dla Zielonych to klęska, a nawet kompromitacja. Dziesięciokrotny mistrz Francji w ostatnich latach coraz śmielej nawiązuje do chwil swojej chwały, walcząc rokrocznie o europejskie puchary. W tym sezonie SE było o krok od Ligi Mistrzów, pokazując pełnię swoich możliwości. Tymczasem w wersji efemowskiej kompletnie nie było widać nawet szczypty zachwycającej gry. 12 pozycja to porażka... Co innego 11 lokata w przypadku Evian. Francuski kopciuszek od momentu awansu do Ligue 1 musiał mierzyć się z morzem nieprzyjemnych opinii, wieszczących rychły spadek zespołu z Annecy. Po 4 sezonach Evian musiało ulec... Ale nie w FMie, gdzie spokojnie wywalczyło przepustkę na piąty z rzędu sezon w Ligue 1, ośmieszając tzw. "ekspertów". Ostatni z zespołów tego tercetu - Lorient - to drużyna, której wynik zgadza się w dużym stopniu z realnym. Dalej w tabeli widnieją nazwy Rennes i Lens. Zespół wirtualnego Phillippe'a Montaniera nie może być zadowolony ze swojej postawy, gdyż Rennes przyzwyczaiło swoich fanów do gry o znacznie wyższe cele, oscylujące wokół Ligi Europy. W rzeczywistości piłkarze z Bretanii też nie zagrali najlepszego sezonu, finiszując na pozycji 9, ale to i tak wynik o półkę lepszy, niż w mojej karierze. 14 miejsce to dla takiego klubu jak Rennes spore rozczarowanie. Zupełnie inaczej przyjęta została 15 pozycja Lens. Ten zasłużony klub dla francuskiej piłki miał w rzeczywistości olbrzymie problemy z uzyskaniem licencji. Na sezon 2014/15 Racing dostał pozwolenie w drodze wyjątku, jednak od stycznia było już przesądzone, że licencji na sezon 15/16 nie będzie. Nawet, gdyby Lens zdołało się utrzymać na boisku, zostałoby zdegradowane przy zielonym stoliku. Ot sprawiedliwość i wdzięczność. To wydarzenie odebrało Lens motywację, bez której klub stoczył się na dno ligowej tabeli i opuszcza Ligue 1. A tymczasem, jak pokazuje FM, na boisku Racing mógł wykrzesać z siebie tyle jakości piłkarskiej, by wywalczyć 15 miejsce i pozostać w lidze. Komuś jednak bardzo zależało, by do tego nie dopuścić... 16 jest Bordeaux. To kolejne rozstrzygnięcie radykalnie różniące się od obrazu rzeczywistego. Widok Żyrondystów tuż nad strefą spadkową to w ostatnich czasach niespotykany wynik. Klub ten bardzo regularnie zajmuje miejsca w 10, a czasem, jak w tym roku, zdarza mu się osiągnąć jeszcze więcej. Bordeaux uplasowało się w tegorocznych rozgrywkach na 6 miejscu, co bardzo mocno kontrastuje z 16 lokatą w FMie. Jest to niewątpliwie jedno z większych rozczarowań sezonu efemowskiego. Ostatnie bezpieczne miejsce należy do Nice. Klub z pięknego Lazurowego Wybrzeża rzutem na taśmę wywalczył pozostanie w elicie dzięki lepszej różnicy bramek niż Caen. Postawa Nice w FMie jest dość dobrym odzwierciedleniem gry klubu w rzeczywistości - utrzymało się, ale bez przesadnej pewności i fajerwerków. Słabo spisało się Caen. Beniaminek może nie dysponuje jakąś szalenie świetną kadrą, ale na realnej murawie potrafił zrobić świetny użytek z gry zespołowej i zgrania. Zabrakło tego w FMie, a indywidualności same nie zapewniły utrzymania. Następne jest Metz, które przez całe rozgrywki pokazywało, że po prostu nie nadaje się do Ligue 1. Spadek był ich przeznaczeniem, jednak należy docenić choć to, że wirtualne Metz choć podjęło rękawicę w przeciwieństwie do rzeczywistego. Tabelę wyraźnie zamyka Bastia. To kolejna duża asymetria w porównaniu z realnością. Korsykański klub nie należy bowiem do słabeuszy obecnych czasów i wywalczenie utrzymania nie stanowi dla niego problemu. Ciężko więc zrozumieć, co stało się z wirtualną Bastią, że zagrała tak koszmarnie. Statystyki sezonowe zostały zdominowane przez graczy mistrza, a zwłaszcza przez jednego - Zlatana Ibrahimowicia, który został zarówno królem strzelców (24 trafienia), jak i najlepszym piłkarzem sezonu (średnia ocen - 7.83). Najwięcej asyst (15) uzyskał z kolei Jose Gaya, w którego transfer z Valencii PSG zainwestowało grube miliony.


Ligą Francuską kończymy podsumowania i od jutra oficjalnie rozpoczynamy nowe rozgrywki. Pierwszym akordem będzie analiza ruchów transferowych Wolverhampton. Zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz