piątek, 8 maja 2015

Ze Skrajności W Skrajność

Zanim jednak Nowy Rok najpierw czekają prezenty. Niestety nie dla nas, ale z naszym udziałem. W kolejce rozgrywanej tradycyjnie 26 grudnia (tzw. Boxing Day), będącej jednocześnie ostatnią w rundzie jesiennej federacja przygotowała dla kibiców dwa mega hity. Pierwsze to starcie Middlesbrough z Nottingham Forest, zaś drugie, jeszcze bardziej interesujące to...

Sky Bet Championship

XXIII kolejka

Watford - Wolverhampton 


nasz pojedynek z Watfordem. Szerszenie to drugi obok Bournemouth zespół, który jest już pewny gry w Premier League w przyszłym sezonie. W FMie zajmują miejsce tuż za podium. Wizyta na Vicarage Road zapowiadała się zatem na piekielnie trudny test mocy. I taka faktycznie była. Watford emanowało wręcz jakością gry. Patrząc na Layuna, Deeneya, Abdiego czy Forrestierego można było się rozmarzyć i pomyśleć, że jesteśmy już w BPL. A jednak tak utalentowani zawodnicy w sezonie 2014/15 muszą występować w Championship. Przeciwstawienie się im to zadanie z gatunku tych, których niewykonanie nikogo w klubie nie zdenerwuje. Od pierwszej minuty widać było, że Wilki mają respekt do rywala. Nadmierny respekt... Watford szybko skarciło nas za skupienie się wyłącznie na defensywie. Forestieri podprowadził piłkę pod nasze pole karne, a Vydra urwał się Batthowi, ciągle pilnując linii spalonego, i dostał podanie wyprowadzające go na pozycję sam na sam z Ikeme. Czech bez problemu pokonał Nigeryjczyka strzałem w długi róg. 1-0. Po objęciu prowadzenia Watford jeszcze bardziej się odkryło, zostawiając nam pole do popisu w kontrach. W jednej z takich akcji odwetowych powstrzymany w nieprzepisowy sposób na lewym skrzydle został Dicko. Sako sprytnie wrzucił piłkę na bliższy słupek, gdzie idealnie odnalazł się McDonald, który pewnym wolejem z lewej nogi nie dał szans Gomesowi. 1-1. Wyrównujący gol zaskoczył Watford i od tego momentu gra stała się wyrównana. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. W szatni zaleciłem moim podopiecznym, żeby przycisnęli 10 minut po wznowieniu gry, a potem przeszli do defensywy. Opłaciło się. Kilka chwil rozpoczęciu drugiej połowy idealne dośrodkowanie na głowę Stearmana z rzutu rożnego posłał Bakary Sako, a kapitan Wilków wyprowadził nas na prowadzenie. 1-2. Od tej pory rozpoczęliśmy operację pod kryptonimem "obrona Częstochowy". Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie. Watford atakował coraz bardziej stanowczo i groźnie. Szerszenie stworzyły mnóstwo świetnych sytuacji, a już szczytem wszystkiego były okazje Deeneya i Abdiego, którzy mieli piłkę wyłożoną na tacy i przestrzelili. Kryptonim akcji chyba nam pomógł, gdyż to, że przez 45 minut naporu Watfordu nie straciliśmy gola to ewidentny cud. Gdy rozpoczął się doliczony czas gry, natychmiast wprowadziłem jednego rezerwowego, zaraz potem drugiego, żeby zyskać tyle czasu ile się da. Potem obroniliśmy jeszcze jedną akcję Szerszeni i... Rozległ się upragniony końcowy gwizdek. Zrobiliśmy to! Pokonaliśmy dream team z Watfordu, pokazując, że należy traktować nas naprawdę poważnie w walce o awans, w możliwość którego uwierzyli już wszyscy w klubie. Nie waham się powiedzieć, że był to nasz najlepszy występ w sezonie. Wygraliśmy mecz, w którym zdecydowanie dominował rywal. To jedna z najważniejszych i najtrudniejszych do opanowania umiejętności w sztuce menedżerskiej. Dziś bardzo pomogło mi szczęście i nie mam zamiaru tego ukrywać. Watford miał 4 stuprocentowe sytuacje, a my jedną. Kto wygrał?... Wilki z rewelacyjnym Sako, świetnie opanowanym przez McDonalda i Rowe środkiem pola i pewnym jak zawsze duetem stoperów. 





Tym wprawiającym w euforię wydarzeniem dobiegła końca pierwsza seria spotkań. W drugim hicie tej serii spotkań Nottingham ograło Middlesbrough po dwóch golach rewelacyjnego Britta Assombalongi. Norwich w dalszym ciągu trwa w kryzysie, co mnie szczerze mówiąc zupełnie nie martwi. Tym razem Kanarki zostały zatrzymane przez jedną z najsłabszych drużyn ligi - Millwall, dzięki czemu ich strata do Wilków to już 7 punktów. Coraz bardziej podoba mi się ta tabela...

Półmetek sezonu za nami. W 23 meczach zgromadziliśmy na koncie równiutkie 50 punktów, co niewątpliwie jest rewelacyjnym rezultatem. Nasza przewaga nad 3 zespołem (Boro) to 8 punktów, a nad 7 Fulham - 11 oczek . 50 punktów w pierwszej rundzie to świetna pozycja do ataku nie tylko o baraże, ale także o awans bezpośredni. Z doświadczenia wiem, że do zajęcia miejsca w Top 2 zazwyczaj wystarcza 85 punktów, czyli w drugiej rundzie sezonu możemy sobie nawet pozwolić na jakąś obniżkę formy. Gra w barażach jest przeważnie dostępna od około 73 punktów, a od tej wartości dzieli nas już tylko kilka zwycięstw.
O pierwsze z nich powalczymy jeszcze w 2014. Przed spojrzeniem na terminarz rundy rewanżowej cieszyłem się, że kalendarz w Anglii nie jest symetryczny (czyli że w każdej kolejce rundy wiosennej gramy z innym rywalem niż w analogicznej serii spotkań jesienią), ale radość uleciała, gdy dowiedziałem się kto został mi przydzielony na rozpoczęcie wiosny (swoją drogą start "rundy wiosennej" 28 grudnia nie do końca idzie w parze z logiką). Zagramy bowiem z...

 Sky Bet Championship

XXIV kolejka

Brentford - Wolverhampton


Brentford. Zespołem, który jako jedyny w ostatnich 16 meczach był w stanie zostawić Wolves w pokonanym polu. Bardzo obawiałem się tego spotkania, ale z drugiej strony chyba nie będzie lepszego momentu na zmierzenie się z fobią, niż ten, w którym mamy bardzo bezpieczną przewagę nad resztą stawki. Przed meczem starałem się wpoić Wilkom, by podeszli do Brentford równie skoncentrowani jak do Watfordu, Boro czy Boltonu czyli rywali, z którymi zagraliśmy najlepiej w obecnej kampanii. Od pierwszego gwizdka widać było, że moje słowa wywarły wpływ na Wilki. Była chęć zemsty, pasja, szturm od pierwszej minuty, ale nie zapomnieliśmy też o szczypcie respektu dla rywala. Nie przedawkowaliśmy go jednak jak w starciu z Watfordem, więc to my żądni rewanżu zaatakowaliśmy od pierwszego gwizdka. Pod bramką Brentford robiło się coraz groźniej, więc można było przypuszczać, że prowadzenie dla Wolves to tylko kwestia czasu. Nic bardziej mylnego. Niespodziewane prowadzenie objął bowiem beniaminek. Zaczęło się od wybicia piłki przez obrońcę Brentford. Wydawało się, że spokojnie padnie ona łupem Stearmana stojącego jako ostatni defensor Wilków na 40 metrze od bramki. Kapitan Wilków, którego nie mogłem się nachwalić w poprzednich wpisach popełnił niewyobrażalny błąd z niewyjaśnionych przyczyn. Po prostu minął się z piłką... Ikeme próbował naprawić jego błąd, wyjściem w stylu Neuera, jednak napastnik Brentford był szybszy. Nick Proschwitz minął nigeryjskiego bramkarza i umieścił piłkę w pustej bramce. 0-1. Błąd kapitana, zawsze tak nieomylnego, chyba trochę załamał morale w drużynie, która do końca pierwszej połowy nie mogła wrócić do właściwego rytmu. W przerwie przywróciłem moich podopiecznych do pionu i po wznowieniu gra Wolverhampton znów zaczęła prezentować jakiś poziom. Los wyraźnie chciał jednak wyrównać rachunki z Wilkami. Mimo licznych sytuacji pod bramką Brentford rezultat na tablicy świetlnej nie ulegał zmianie. Odczytałem to jako rewanż Fortuny na moim zespole za mecz z Watfordem. Wtedy nie zasłużyliśmy na 3 punkty, ale je zdobyliśmy, więc teraz gdy byliśmy stroną dominującą musieliśmy poczuć gorycz porażki. Do końcowego gwizdka nie udało nam się bowiem wykorzystać żadnej z wielu dobrych okazji na gola. Tym samym Brentford znów zdołało ograć Wilki i chyba może być uznane za nasz tegoroczny koszmar.
 
Pewnym, sporym pocieszeniem po porażce była dla nas wieść ze stadionu w Reading. Tamtejszy klub uczynił nam wielką przysługę i zatrzymując Norwich przyczynił się do minimalnego tylko zmniejszenia przewagi nad Kanarkami. To ciągle zadowalające 6 punktów. Potknął się także inny zespół z czołówki - Watford, który nie poradził sobie z Cardiff. Coraz lepiej gra za to Bournemouth, które przesunęło się już tuż za podium.

Mecz z Brentford był ostatnim akordem meczowym kończącego się roku. Przed świętowaniem Nowego Roku czekało nas jeszcze jedno ważne wydarzenie dla klubu - losowanie przeciwnika w III rundzie FA Cup. Liczyłem, że los będzie dla mnie łaskawy i oszczędzi mi gry z zespołem z BPL, kiedy 90 % losowanych klubów gra w niższych ligach. Fortuna znów udowodniła, że lubi być sprawiedliwa. Dostaliśmy bowiem świetne wynagrodzenie za trafienie na West Bromwich w Capital One Cup. Tym razem zmierzymy się z...

Accrington. Jest to jeden ze słabszych zespołów angielskiej czwartej ligi, więc spodziewam się łatwej przeprawy i bezproblemowego awansu do czwartej rundy. Uważam, że różnica między Wolves, a Accrington jest na tyle poważna, że łatwo wyeliminujemy ten klub, nawet wystawiając rezerwowy skład, co też zamierzam uczynić. Mecz lada moment, bo już trzeciego stycznia.
Wcześniej, bo idealnie w Nowy Rok federacja przyznała nagrody za grudzień... I znów wprawiła mnie w zdziwienie. Naprawdę nie wiem, jakie kryterium stosuje FA przy przydziale wyróżnień, ale coraz bardziej zaczynam wątpić, że jest to postawa na boisku. Grudzień był dla nas znacznie lepszy niż listopad, ale nie ma to odzwierciedlenia w nagrodach. Żadna nie trafiła w ręce Wilków. Menedżerem miesiąca został Eddie Howe z Bournemouth (dla mnie przypadło 2 miejsce). Młodym piłkarzem grudnia został Adryan, wyprzedzając zawodników wypożyczonych z gigantów BPL - Jordona Ibe i Patricka Bamforda. Statuetka dla najlepszego zawodnika Championship za grudzień trafiła w ręce Williama Kvista z Wigan. Przydział tych ostatnich nagród jest wyjątkowo zaskakujący, gdyż w wyróżnionej trójce nie znalazł się żaden napastnik, co zdecydowanie jest rzadkością. 

 
Tyle na dziś, zapraszam na jutro i zachęcam do komentowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz