Ostatnie
dwa zwycięstwa bardzo podniosły morale w zespole. Wilki teraz aż
rwą się do gry, chcąc udowodnić, że dobre wyniki to nie
przypadek, pierwsza wiosenna jaskółka, tylko początek nowego etapu
- himalajskiej wspinaczki w tabeli. Trzydniowe przerwy między
meczami są teraz moim błogosławieństwem, gdyż piłkarze chcą
tylko grać i dać upust swoim emocjom. Po starciu z Charltonem
następnym rywalem jest Bolton.
Sky Bet Championship
VIII kolejka
Wolverhampton - Bolton
Kilka lat temu - etatowy uczestnik
BPL, teraz - średniak Championship z olbrzymimi długami. Po 7
kolejkach są największą rewelacją rozgrywek, plasując się na
najniższym stopniu podium. Mam dla nich respekt (jak dla każdego
rywala), ale na pewno się ich nie przestraszę. Gramy przecież na
Molineux, przy wsparciu 30 tysięcy kibiców. Na odprawie
przedmeczowej próbowałem ostudzić zapał moich podopiecznych,
wiedząc, że szturmowe ataki przy tak dysponowanym Boltonie
przyniosą skutek odwrotny do zamierzonego. Miałem w pamięci
ponadczasowe słowa Machiavellego, mówiące że skuteczny dowódca
to taki, który wie kiedy być lwem, a kiedy lisem. Tutaj zdałem się
na podstęp, chcąc przechytrzyć Bolton. Wiedziałem, że jesteśmy
lepsi kondycyjnie, więc w końcówce sił zabraknie Kłusakom, a nie
Wilkom. Zaleciłem więc moim podopiecznym przejęcie kontroli w
środku pola i zmuszenie zawodników Boltonu do biegania za piłką.
Poskutkowało. Przez pierwszą godzinę mozolnie budowaliśmy ataki
przenosząc akcje z lewej na prawą i z powrotem. Gdy już
zauważyłem, że połowa piłkarzy Boltonu biega z językiem do
pasa, zezwoliłem na śmielsze ataki i wprowadziłem Doyle'a,
przechodząc na 4-3-3. Plan wypalił. Już w 73 minucie (5 minut po
wejściu Doyle'a) pokazaliśmy kawał dobrej gry zespołowej. Sidibe
posłał świetne dośrodkowanie w pole karne, Dicko i Afobe skupili
na sobie uwagę obrońców, a niepilnowany, wbiegający z głębi
pola karnego Irlandczyk mierzonym strzałem głową dał nam
prowadzenie. 1-0. Po utracie gola, Bolton przycisnął, czego
oczekiwałem. Liczyłem, że przy którejś akcji przejmiemy piłkę
i wyprowadzimy zabójczy cios z kontry, której Kłusaki, ze względu
na zmęczenie, nie przerwą. Po raz kolejny się nie zawiodłem.
Vallejo wyłuskał piłkę, podał do McDonalda, a nasz rozgrywający
posłał świetną czterdziestometrową piłkę do Afobe. Anglik
wywalczył sobie pozycję sam na sam i nie miał problemów z
podwyższeniem prowadzenia. 2-0.
Trzecie zwycięstwo z rzędu i piąty
z kolei mecz bez porażki stały się faktem. Rozpiera mnie duma z
faktu, że cała taktyka na Bolton została wzorowa zrealizowana. W
takiej dyspozycji możemy zagrozić każdemu!
Najbliższym
rywalem, który będzie miał okazję się o tym przekonać jest
Reading.
Sky Bet Championship
IX kolejka
Reading - Wolverhampton
Królewscy
od początku sezonu grają na miarę swojego potencjału, czyli
zajmują miejsce w szeroko pojętym środku tabeli. Uznałem, że na
ten mecz nie muszę wymyślać jakiejś nowatorskiej taktyki, gdyż
Reading to nieporównywalnie słabszy zespół niż Bolton. Od
pierwszych chwil zaleciłem ofensywną taktykę, chcąc szybko zdobyć
gola, by w późniejszej fazie meczu nie martwić się o wynik. Nie
wszystko ułożyło się jednak dokładnie tak, jak chciałem.
Większość meczu toczyła się na połowie Reading, ale nie
przynosiło to wymiernych korzyści, gdyż na bardzo niskim poziomie
stało ostatnie dogranie. Bańka pękła w 40 minucie. Wtedy to
obrońcę na skrzydle ograł Mesca i mając dużo czasu mógł
spokojnie wywnioskować, w które miejsce chce otrzymać podanie
Doyle. Reprezentant Gwinei Bissau dobrze odczytał intencje
Irlandczyka i posłał piłkę w to miejsce, gdzie chwilę później
urwawszy się stoperowi Reading pojawił się Doyle. Irlandczyk jest
zespołowym specjalistą od główek i karnych, więc nikogo nie
zdziwiło to, że uderzył w samo okienko. 0-1. Ten gol pozbawił
moich podopiecznych presji i pozwolił im zagrać na luzie. Bardzo
szybko przyniosło to efekt. Tym razem akcja ma miejsce po prawej
stronie boiska. Van la Parra zostawił swojego rywala i dośrodkował
w stylu Łukasza Piszczka - po ziemi, do partnera nadbiegającego z
drugiej linii. W tej roli wystąpił Tommy Rowe, który coraz
głośniej wyraża swoje aspiracje do bycia liderem tego zespołu.
Anglik wykończył akcję Van La Parry mierzonym, kontrującym
strzałem po ziemi. 0-2. Spokojny o wynik drugą połowę
potraktowałem nieco mniej poważnie, pozwalając Wilkom na granie w
sposób, jaki chcą. To prosta droga do katastrofy... Ale nie tym
razem. Owszem widać było, że nie gramy na 100%, ale Wolves
zachowywali się na tyle odpowiedzialnie, by ciągle kontrolować
boiskowe wydarzenia. To bardzo cenna lekcja na przyszłość, która
w dodatku nie zaburzyła korzystnego wyniku. Świetnie, kolejne 3
punkty, kolejny awans w tabeli, coraz większe poparcie zarządu i
kibiców i ciągle ta sama pasja widoczna w grze.
Drugi
miesiąc na menedżerskim stanowisku upłynął, jak z bicza
strzelił. Przede wszystkim dlatego, że z racji wielu czynników we
wrześniu rozegraliśmy tylko 4 mecze. Jeśli ktoś uważnie śledził
moje wpisy wie, że ostatnie 4 spotkania przyniosły Wolverhampton
komplet punktów. Nikogo nie powinno więc dziwić, że to głównie
Wilki triumfowały w comiesięcznych nagrodach angielskiej federacji.
Benik Afobe został uhonorowany mianem najlepszego młodego piłkarza
miesiąca, a moja skromna osoba triumfowała wśród menedżerów.
Jedynie nagroda dla najlepszego piłkarza we wrześniu nie
powędrowała do Wolverhampton. Otrzymał ją Nahki Wells z
Huddersfield, który strzelił 5 goli w 4 wrześniowych meczach. Nie
mam pretensji o tę decyzję - za naszym sukcesem stała świetna gra
zespołowa, a nie wybitna postawa któregokolwiek z zawodników.
Wyróżnienia dla klubu i dla mnie były bardzo miłe, ale na
prawdziwą radość z nich czas będzie dopiero na emeryturze. Teraz
trzeba jak najszybciej zapomnieć o laurach i skupić się wyłącznie
na najbliższym spotkaniu.
Październik
rozpoczynamy od starcia z Huddersfield.
Sky Bet Championship
X kolejka
Wolverhampton - Huddersfield
Na papierze - starcie niemal bezpośrednich sąsiadów z tabeli. Minimalne wgłębienie się w temat uwypukla jednak, że różnica między dyspozycją naszą, a The Terriers jest znaczna. Wilki są niepokonane od 6 spotkań, natomiast Huddersfield nie zdobyło nawet oczka w ostatnich dwóch meczach. Wiele bym dał, by obie serie zostały przedłużone. Mecz okazał się bliźniaczo podobny do starcia z Charltonem. Huddersfield robiło wszystko, by sprowadzić mecz do bijatyki w środku pola. To zdecydowanie nie jest nasz styl i to było widać w naszej grze. Niewiele zabrakło, by ten mecz przeszedł kompletnie bez echa. Na szczęście wierni kibice Wolves non stop wspierali swoich ulubieńców, chcąc ich zachęcić do przeprowadzenia kolejnej i kolejnej akcji. Wytrwałość fanów została nagrodzona. Dokładnie w momencie, gdy piąty kwadrans zamieniał się w szósty Afobe po kontakcie z obrońcą gości upadł w ich polu karnym. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na jedenasty metr, choć powtórki pokazały, że to była bardzo niejednoznaczna sytuacja. Decyzja arbitra jest jednak niezmienna, więc Bakary Sako ustawił piłkę w odpowiednim miejscu i pewnym strzałem w lewy róg zmylił golkipera Huddersfield, który oczekiwał uderzenia w prawą stronę. 1-0. Zachowywanie czystych kont to w ostatnim czasie nasza specjalność, więc dowiezienie wyniku do końcowego gwizdka nie stanowiło większego problemu. Tym samym udało nam się wygrać piąty mecz z rzędu, co już jest nie lada osiągnięciem. Cieszę się tym bardziej, że, jak mawiają, nie sztuką jest wygrać mecz, w którym wszystko układa się po myśli. Prawdziwy wyczyn stanowi zwycięstwo, pomimo licznych przeciwności losu. Tak było z Huddersfield, więc to znaczy, że osiągnęliśmy już formę, która pozwala myśleć o rzeczach wielkich.
Myśli
należy zawsze jak najszybciej przenieść na rzeczywisty grunt, więc
tym mocniej zapraszam na jutrzejszy wpis i zachęcam do komentowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz