środa, 6 maja 2015

Listopadowe Przesilenie

Dziś zaczynamy od mocnego uderzenia. Na Molineux zawitało bowiem Nottingham Forest. 

 Sky Bet Championship

XVIII kolejka

Wolverhampton - Nottingham


Dziś zaczynamy od mocnego uderzenia. Na Molineux zawitało bowiem Nottingham Forest. The Reds od kilku lat intensywnie myśli o powrocie do BPL, jednak wielkich sukcesów w tej kwestii nie ma. Obecny sezon w FMie jak na razie wychodzi im świetnie. Forest zajmuje bowiem najniższy stopień podium. Zapowiadał się wielki hit, który dostarczy kibicom mnóstwo wrażeń. I faktycznie emocji nie zabrakło, choć nie wiem czy właśnie takich oczekiwali fani. Był to bowiem mecz pełen kontrowersji i agresji. Zaczęło się dobrze. Wreszcie weszliśmy w mecz od pierwszego gwizdka, a nie od 15 minuty i to przyniosło świetne efekty. Już w 8 minucie Bakary Sako idealnie przymierzył z rzutu wolnego z 25 metrów i trafił w samo okienko. 1-0. Mecz robił się coraz lepszy, gdy nagle swój udział postanowił zaznaczyć sędzia. Afobe upadł w polu karnym Forest po kontakcie z Manciennem, a arbiter bez wahania wskazał na jedenasty metr. Bakary Sako zmylił Darlowa i uderzył w lewy róg. 2-0. Fajnie, że udało się podwyższyć prowadzenie, ale zdaję sobie sprawę, że był to prezent od sędziego. Rozjemca meczu szybko postanowił oddać Forest, to co zabrał. Zaledwie 5 minut po drugim golu dla Wolves w naszym polu karnym teatralnie upadł Mikhail Antonio. Z kilometra widać było, że Golbourne nie przyczynił się do upadku Anglika, jednak sędzia niewzruszenie wskazał na wapno. Matty Fryatt nie mógł się pomylić. 2-1. To wydarzenie niestety wytrąciło z równowagi Golbourne'a, który w 10 minut złapał 2 żółte kartki i wyleciał z boiska. Siły wyrównały się już po kilku chwilach. Lucas Mareque brutalnie sfaulował Sako, nie zwracając uwagi na piłkę. Liczbowo siły się wyrównały, ale Bakary niestety nie był w stanie kontynuować gry. W drugiej połowie zespół dominujący ciągle się zmieniał. Około 65 minuty to Wolverhampton przejęło inicjatywę. Chwilę później po rzucie rożnym ręką w polu karnym zagrał Fryatt. I co? Karny! Sako nie było już na boisku, więc do jedenastki podszedł Afobe. Anglik bez problemu umieścił piłkę w siatce. 3-1. Ten gol zakończył emocje w tym meczu. A było ich piekielnie dużo. 3 karne, 2 czerwone kartki... Najważniejsze są jednak 3 punkty. O pracy sędziego nie będę się wypowiadał, gdyż nie chcę, żeby federacja wyrzuciła mnie na trybuny w następnym meczu.



Uraz Sako na szczęście okazał się niezbyt poważny, więc Malijczyk był już do mojej dyspozycji na kolejne spotkanie, jednak postanowiłem dać mu wolne. A był to mecz z zawsze groźnym beniaminkiem.

Sky Bet Championship

XIX kolejka

Brentford - Wolverhampton 


Brentford po niemrawym początku sezonu coraz bardziej się rozkręca i pnie w górę tabeli. Będzie to zatem mecz dwóch zespołów na fali, które są pewne swojej siły. Brentford okazało się jednak wyjątkowo niegościnnym miejscem dla Wolves. Beniaminek od początku zaczął nadawać ton grze i po kwadransie udokumentował swoją przewagę. Wtedy to Odubajo zgubił Sidibe i posłał ostre dośrodkowanie na bliższy słupek, gdzie nogę (lewą) dostawił Andre Gray. 1-0. Zdobyta bramka przeniosła ciężar gry w okolice środkowego koła i aż do przerwy mecz był batalią okopową o centrum pola. W przerwie Wilki usłyszały ode mnie ostrą reprymendę, ze względu na bardzo niski poziom gry. Poskutkowało. Już 5 minut po wznowieniu gry brawurową akcję van la Parry pewnie wykończył Michael Jacobs, który coraz lepiej czuje się w pierwszej jedenastce. 1-1. Brentford nie spodobał się kierunek, w jakim zmierza mecz, więc beniaminek szybko wrócił do dyspozycji z początku spotkania. Równie błyskawicznie przyniosło to efekt w postaci bramki. Kolejne fenomenalne dośrodkowanie Adubajo wykorzystał Gray, tym razem po strzale głową. 2-1. Pszczoły za wszelką cenę chciały podwyższyć to niepewne prowadzenie. Z przykrością stwierdzam, że dopięły swego. Gray tym razem nie potrzebował pomocy Adubajo, tylko sam wywalczył sobie pozycję na 18 metrze i uderzył nie do obrony z prawej nogi. 3-1. Tym samym Anglik skompletował idealnego hat-tricka, czyli zdobytego po strzałach obiema nogami i głową. Nie było czasu celebrę tego wydarzenia, gdyż Wolves szybko wrócili do gry. W polu karnym (ewidentnie tym razem) podcinany był Afobe, a z jedenastu metrów piłkę do siatki posłał Jacobs. 3-2. Niestety to było wszystko, na co było stać Wolverhampton tamtego popołudnia. Porażka z Brentford była wydarzeniem bezprecedensowym, gdyż zakończyła naszą bajkową serię 15 spotkań bez porażki z rzędu. Szkoda, że ta seria dobiegła końca, ale to potknięcie na szczęście nie miało innych przykrych konsekwencji w postaci utraty fotela, gdyż szansy nie wykorzystało Norwich.



Poza zakończeniem serii, mecz z Brentford miał także inną przykrą konsekwencję. Jesus Vallejo nabawił się kontuzji, która wykluczy go z gry na minimum 3 tygodnie. To spora strata, ale na szczęście jak dotąd nie możemy narzekać na nadmiar urazów. Szczerze mówiąc to pierwsza kontuzja, która wyklucza Wilka na kilka tygodni. Absolutnie nie ma więc na co narzekać. Widać, że zespół wzorowo przepracował okres przygotowawczy i jest odporny na trudy sezonu.


Mecz z Brentford zakończył kolejny miesiąc na stanowisku. Listopad nie był aż tak udany dla Wolves, jak miesiące poprzednie, więc nagród się nie spodziewałem. Angielska federacja znów mnie jednak zaskoczyła. Nagroda dla menedżera była oczywiście poza zasięgiem (trafiła w ręce Slavisy Jokanovicia z Watfordu), ale w innych dziedzinach Wilki odniosły sukcesy. A konkretniej mówiąc jeden Wilk - Benik Afobe, który zdeklasował konkurentów w walce o Najlepszego Młodego Piłkarza Miesiąca oraz zajął 3 miejsce wśród wszystkich zawodników Championship. W tej ostatniej kategorii triumfował Troy Deeney z Watfordu, który zachwycił publikę siedmioma golami w pięciu meczach.


W Championship nie ma ani chwili na odpoczynek. Grudzień rozpoczyna się od pojedynku z rewelacją ostatnich lat w Anglii. 

Sky Bet Championship

XX kolejka

Wolverhampton - Bournemouth  


Mowa o zespole Bournemouth. Klub ten robi oszałamiające postępy w ostatnich latach, jak burza idąc przez klasy rozgrywkowe w Anglii. Od przyszłego sezonu Bournemouth będzie gościć w BPL, jako triumfator Championship, co budzi respekt zważywszy na niezbyt imponujący budżet i przeciętną kadrę. W FMie trochę im do czołówki brakuje, ale zajmują miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki, skąd mają dobry widok na miejsca barażowe. Przyjazd The Cherries na Molineux to dla nas dobra okazja do rehabilitacji za zeszłotygodniową klęskę z Brentford. Widać, że Wilkom bardzo zależało na pokazaniu dobrej gry. Nie spodziewałem się jednak, że efekt będzie aż tak piorunujący. Już w 25 sekundzie szarżę Jacobsa pewnym wolejem wykończył Dicko. 1-0. Szybko strzelona bramka zamiast dodać skrzydeł moim podopiecznym, sprawiła, że Wilki osiadły na laurach. Bournemouth to nie jest tuzinkowa drużyna, więc The Cherries szybko wykorzystali brak pewności Wolves. Kermorgant posłał idealną piłkę na wolne pole, którą był w stanie wykorzystać nawet tak nieskuteczny napastnik jak Tokelo Rantie. Reprezentant RPA zachował stoicki spokój i w sytuacji sam na sam posłał piłkę między nogami Kuszczaka. 1-1. Po bramce wyrównującej gra stała się bardzo otwarta. Obie strony chciały przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, na czym zyskało widowisko. Obie strony stwarzały sobie multum sytuacji, jednak piłka za żadne skarby nie chciała przekroczyć linii bramkowej. Bezstronni kibice byli na pewno usatysfakcjonowani jakością meczu, zaś sympatycy którejś ze stron non stop nerwowo obgryzali paznokcie. Czas mijał i mijał, a rezultat na tablicy wyników się nie zmieniał. Na 10 minut przed końcem meczu dał o sobie znać mój joker - Kevin Doyle. Irlandczyk znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Rowe posłał bardzo dobre dośrodkowanie w pole karne, a Elphick tak niefortunnie próbował wybić piłkę, że trafił w Doyle'a. Piłka odbita od Irlandczyka leniwie wtoczyła się do bramki. 2-1. Elphick chyba nie mógł się pozbierać po tej bramce, gdyż kilka minut później w spektakularny sposób dał się ograć Jacobsowi we własnym polu karnym, a próbując ratować sytuację niemiłosiernie go wykosił. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Kevin Doyle. 3-1. Uff... To nie był łatwy mecz, ale udana końcówka przechyliła szalę na naszą stronę i dostarczyła kolejne bezcenne punkty w walce o awans, o którym mogę powoli zaczynać myśleć.


Rzut oka na inne pary, które ułożyły się po prostu idealnie. Watford podzielił się punktami z Fulham, a Boro i Nottingham potknęły się na teoretycznie słabszych rywalach. Zwłaszcza porażka Forest z Charltonem, dla którego było to drugie zwycięstwo w sezonie została uznana za sensację.


A już jutro sezon ligowy osiągnie półmetek. Czy Wolverhampton przywita rundę rewanżową na szczycie tabeli? Rozstrzygnięcie w jutrzejszym wpisie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz