Dziś
zaczynamy od mocnego uderzenia. Na Molineux zawitało bowiem
Nottingham Forest.
Sky Bet Championship
XVIII kolejka
Wolverhampton - Nottingham
Dziś
zaczynamy od mocnego uderzenia. Na Molineux zawitało bowiem
Nottingham Forest. The Reds od kilku lat intensywnie myśli o
powrocie do BPL, jednak wielkich sukcesów w tej kwestii nie ma.
Obecny sezon w FMie jak na razie wychodzi im świetnie. Forest
zajmuje bowiem najniższy stopień podium. Zapowiadał się wielki
hit, który dostarczy kibicom mnóstwo wrażeń. I faktycznie emocji
nie zabrakło, choć nie wiem czy właśnie takich oczekiwali fani.
Był to bowiem mecz pełen kontrowersji i agresji. Zaczęło się
dobrze. Wreszcie weszliśmy w mecz od pierwszego gwizdka, a nie od 15
minuty i to przyniosło świetne efekty. Już w 8 minucie Bakary Sako
idealnie przymierzył z rzutu wolnego z 25 metrów i trafił w samo
okienko. 1-0. Mecz robił się coraz lepszy, gdy nagle swój udział
postanowił zaznaczyć sędzia. Afobe upadł w polu karnym Forest po
kontakcie z Manciennem, a arbiter bez wahania wskazał na jedenasty
metr. Bakary Sako zmylił Darlowa i uderzył w lewy róg. 2-0.
Fajnie, że udało się podwyższyć prowadzenie, ale zdaję sobie
sprawę, że był to prezent od sędziego. Rozjemca meczu szybko
postanowił oddać Forest, to co zabrał. Zaledwie 5 minut po drugim
golu dla Wolves w naszym polu karnym teatralnie upadł Mikhail
Antonio. Z kilometra widać było, że Golbourne nie przyczynił się
do upadku Anglika, jednak sędzia niewzruszenie wskazał na wapno.
Matty Fryatt nie mógł się pomylić. 2-1. To wydarzenie niestety
wytrąciło z równowagi Golbourne'a, który w 10 minut złapał 2
żółte kartki i wyleciał z boiska. Siły wyrównały się już po
kilku chwilach. Lucas Mareque brutalnie sfaulował Sako, nie
zwracając uwagi na piłkę. Liczbowo siły się wyrównały, ale
Bakary niestety nie był w stanie kontynuować gry. W drugiej połowie
zespół dominujący ciągle się zmieniał. Około 65 minuty to
Wolverhampton przejęło inicjatywę. Chwilę później po rzucie
rożnym ręką w polu karnym zagrał Fryatt. I co? Karny! Sako nie
było już na boisku, więc do jedenastki podszedł Afobe. Anglik bez
problemu umieścił piłkę w siatce. 3-1. Ten gol zakończył emocje
w tym meczu. A było ich piekielnie dużo. 3 karne, 2 czerwone
kartki... Najważniejsze są jednak 3 punkty. O pracy sędziego nie
będę się wypowiadał, gdyż nie chcę, żeby federacja wyrzuciła
mnie na trybuny w następnym meczu.
Uraz
Sako na szczęście okazał się niezbyt poważny, więc Malijczyk
był już do mojej dyspozycji na kolejne spotkanie, jednak
postanowiłem dać mu wolne. A był to mecz z zawsze groźnym
beniaminkiem.
Sky Bet Championship
XIX kolejka
Brentford - Wolverhampton
Brentford
po niemrawym początku sezonu coraz bardziej się rozkręca i pnie w
górę tabeli. Będzie to zatem mecz dwóch zespołów na fali, które
są pewne swojej siły. Brentford okazało się jednak wyjątkowo
niegościnnym miejscem dla Wolves. Beniaminek od początku zaczął
nadawać ton grze i po kwadransie udokumentował swoją przewagę.
Wtedy to Odubajo zgubił Sidibe i posłał ostre dośrodkowanie na
bliższy słupek, gdzie nogę (lewą) dostawił Andre Gray. 1-0.
Zdobyta bramka przeniosła ciężar gry w okolice środkowego koła i
aż do przerwy mecz był batalią okopową o centrum pola. W przerwie
Wilki usłyszały ode mnie ostrą reprymendę, ze względu na bardzo
niski poziom gry. Poskutkowało. Już 5 minut po wznowieniu gry
brawurową akcję van la Parry pewnie wykończył Michael Jacobs,
który coraz lepiej czuje się w pierwszej jedenastce. 1-1.
Brentford nie spodobał się kierunek, w jakim zmierza mecz, więc
beniaminek szybko wrócił do dyspozycji z początku spotkania.
Równie błyskawicznie przyniosło to efekt w postaci bramki. Kolejne
fenomenalne dośrodkowanie Adubajo wykorzystał Gray, tym razem po
strzale głową. 2-1. Pszczoły za wszelką cenę chciały podwyższyć
to niepewne prowadzenie. Z przykrością stwierdzam, że dopięły
swego. Gray tym razem nie potrzebował pomocy Adubajo, tylko sam
wywalczył sobie pozycję na 18 metrze i uderzył nie do obrony z
prawej nogi. 3-1. Tym samym Anglik skompletował idealnego
hat-tricka, czyli zdobytego po strzałach obiema nogami i głową.
Nie było czasu celebrę tego wydarzenia, gdyż Wolves szybko wrócili
do gry. W polu karnym (ewidentnie tym razem) podcinany był Afobe, a
z jedenastu metrów piłkę do siatki posłał Jacobs. 3-2. Niestety
to było wszystko, na co było stać Wolverhampton tamtego
popołudnia. Porażka z Brentford była wydarzeniem bezprecedensowym,
gdyż zakończyła naszą bajkową serię 15 spotkań bez porażki z
rzędu. Szkoda, że ta seria dobiegła końca, ale to potknięcie na
szczęście nie miało innych przykrych konsekwencji w postaci utraty
fotela, gdyż szansy nie wykorzystało Norwich.
Poza
zakończeniem serii, mecz z Brentford miał także inną przykrą
konsekwencję. Jesus Vallejo nabawił się kontuzji, która wykluczy
go z gry na minimum 3 tygodnie. To spora strata, ale na szczęście
jak dotąd nie możemy narzekać na nadmiar urazów. Szczerze mówiąc
to pierwsza kontuzja, która wyklucza Wilka na kilka tygodni.
Absolutnie nie ma więc na co narzekać. Widać, że zespół wzorowo
przepracował okres przygotowawczy i jest odporny na trudy sezonu.
Mecz
z Brentford zakończył kolejny miesiąc na stanowisku. Listopad nie
był aż tak udany dla Wolves, jak miesiące poprzednie, więc nagród
się nie spodziewałem. Angielska federacja znów mnie jednak
zaskoczyła. Nagroda dla menedżera była oczywiście poza zasięgiem
(trafiła w ręce Slavisy Jokanovicia z Watfordu), ale w innych dziedzinach Wilki odniosły sukcesy.
A konkretniej mówiąc jeden Wilk - Benik Afobe, który zdeklasował
konkurentów w walce o Najlepszego Młodego Piłkarza Miesiąca oraz
zajął 3 miejsce wśród wszystkich zawodników Championship. W tej
ostatniej kategorii triumfował Troy Deeney z Watfordu, który
zachwycił publikę siedmioma golami w pięciu meczach.
W
Championship nie ma ani chwili na odpoczynek. Grudzień rozpoczyna
się od pojedynku z rewelacją ostatnich lat w Anglii.
Sky Bet Championship
XX kolejka
Wolverhampton - Bournemouth
Mowa
o zespole Bournemouth. Klub ten robi oszałamiające postępy w
ostatnich latach, jak burza idąc przez klasy rozgrywkowe w Anglii.
Od przyszłego sezonu Bournemouth będzie gościć w BPL, jako
triumfator Championship, co budzi respekt zważywszy na niezbyt
imponujący budżet i przeciętną kadrę. W FMie trochę im do
czołówki brakuje, ale zajmują miejsce pod koniec pierwszej
dziesiątki, skąd mają dobry widok na miejsca barażowe. Przyjazd
The Cherries na Molineux to dla nas dobra okazja do rehabilitacji za
zeszłotygodniową klęskę z Brentford. Widać, że Wilkom bardzo
zależało na pokazaniu dobrej gry. Nie spodziewałem się jednak, że
efekt będzie aż tak piorunujący. Już w 25 sekundzie szarżę
Jacobsa pewnym wolejem wykończył Dicko. 1-0. Szybko strzelona
bramka zamiast dodać skrzydeł moim podopiecznym, sprawiła, że
Wilki osiadły na laurach. Bournemouth to nie jest tuzinkowa drużyna,
więc The Cherries szybko wykorzystali brak pewności Wolves.
Kermorgant posłał idealną piłkę na wolne pole, którą był w
stanie wykorzystać nawet tak nieskuteczny napastnik jak Tokelo
Rantie. Reprezentant RPA zachował stoicki spokój i w sytuacji sam
na sam posłał piłkę między nogami Kuszczaka. 1-1. Po
bramce wyrównującej gra stała się bardzo otwarta. Obie strony
chciały przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, na czym
zyskało widowisko. Obie strony stwarzały sobie multum sytuacji,
jednak piłka za żadne skarby nie chciała przekroczyć linii
bramkowej. Bezstronni kibice byli na pewno usatysfakcjonowani
jakością meczu, zaś sympatycy którejś ze stron non stop nerwowo
obgryzali paznokcie. Czas mijał i mijał, a rezultat na tablicy
wyników się nie zmieniał. Na 10 minut przed końcem meczu dał o
sobie znać mój joker - Kevin Doyle. Irlandczyk znalazł się w
odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Rowe posłał bardzo dobre
dośrodkowanie w pole karne, a Elphick tak niefortunnie próbował
wybić piłkę, że trafił w Doyle'a. Piłka odbita od Irlandczyka
leniwie wtoczyła się do bramki. 2-1. Elphick chyba nie mógł się
pozbierać po tej bramce, gdyż kilka minut później w spektakularny
sposób dał się ograć Jacobsowi we własnym polu karnym, a
próbując ratować sytuację niemiłosiernie go wykosił. Pewnym
egzekutorem jedenastki okazał się Kevin Doyle. 3-1. Uff... To nie
był łatwy mecz, ale udana końcówka przechyliła szalę na naszą
stronę i dostarczyła kolejne bezcenne punkty w walce o awans, o
którym mogę powoli zaczynać myśleć.
Rzut
oka na inne pary, które ułożyły się po prostu idealnie. Watford
podzielił się punktami z Fulham, a Boro i Nottingham potknęły się
na teoretycznie słabszych rywalach. Zwłaszcza porażka Forest z
Charltonem, dla którego było to drugie zwycięstwo w sezonie
została uznana za sensację.
A
już jutro sezon ligowy osiągnie półmetek. Czy Wolverhampton
przywita rundę rewanżową na szczycie tabeli? Rozstrzygnięcie w
jutrzejszym wpisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz