Zanim
przejdę do podsumowań ogólnosezonowych chcę jeszcze wspomnieć o
drużynie tygodnia z ostatniej kolejki Championship. Ten rodzaj
statystyk zawsze pomijam przy standardowym podsumowaniu, jednak
wyjątkowo chcę o niej wspomnieć teraz. Rozstrzygnięcia w drużynie
tygodnia są bowiem bardzo nietypowe. Nieraz już można było
spotkać taką sytuację, gdzie jedenastka jest zdominowana przez
zawodników jednego klubu, który wprowadza do niej 3-4
przedstawicieli. Poziom 46 kolejki był jednak tak niski, że
federacja nobilitowała Wilki za bardzo silnie wyróżniającą się
pozytywnie postawę. W gronie 11 wyróżnionych znalazło się aż...
9 Wilków. Jedynie Evans i Mesca nie zagrali na tyle zadowalająco,
by znaleźć się w gronie nagrodzonych. To wielkie wydarzenie, które
z pewnością nie zdarza się często i może zapisać się na
kartach historii, dlatego o nim wspominam.
Teraz przejdę do tematu
przewodniego dzisiejszego wpisu - analizy końcowej tabeli.
Przeprowadzę ją na trzech płaszczyznach, konfrontując finalne
zestawienie z rozstrzygnięciami rzeczywistymi oraz przewidywaniami
bukmacherów. Zacznę od porównania ostatecznej tabeli z jej wizją,
powstałą z ramienia ekspertów w lipcu. Od razu narzuca się, że
skład podium kompletnie odbiega od oczekiwań przedsezonowych.
Najlepsze w lidze okazały się zespoły, którym przypisywano
wyłącznie rolę statystów - Wolverhampton (prognozowane 19
miejsce!), Boro (9) i Bournemouth (13). Ci, którzy najbardziej
prężyli muskuły przed startem sezonu zawiedli mniej (Fulham,
Norwich) lub bardziej (Cardiff). Szokują również niespełnione
obietnice w Watfordzie i Wigan, które dysponując dobrym (lub nawet
fantastycznym w przypadku Reniferów) składem nie były w stanie
nawet włączyć się do walki o jakieś godne cele. Rewelacją
sezonu, poza pierwszą trójką, nazwać można też Huddersfield,
które nie zważając na typowania, umieszczające ich w strefie
spadkowej grało swoje i dostało się aż do baraży. Nottingham
zagrało na miarę swoich możliwości, Derby i Reading nieco
poniżej, jednak jeszcze mieszcząc się w granicach przyzwoitości.
Tego samego nie da się powiedzieć o Ipswich, które spadło z ligi,
mimo posiadania kadry, która na papierze pozwalała myśleć o
miejscu w dziesiątce. A propos liczby 10 - strzał w dychę
bukmacherzy oddali przewidując pozycje Boltonu i Charltonu. Nieco
niedoszacowana została siła Brighton, Brentford i Sheffield
Wednesday, jednak są to pomyłki mieszczące się w umownej granicy
błędu statystycznego. Podobnej wielkości różnica tyczy się
poczynań Leeds, które uplasowało się o pozycję niżej niż w
przedsezonowych typowaniach. Dużo poważniej zawiodło Blackburn,
którego ligowy byt przez bardzo długi czas był poważniej
zagrożony. 20 miejsce dla Rovers to i tak wielka porażka. Zupełnie
inaczej odebrany powinien zostać odebrany wynik Blackpool, które
było skazywane na rozszarpanie, a tak naprawdę ani razu na dłuższy
czas nie znalazło się w strefie spadkowej. Typowanie najgorszych
drużyn ligi to coś, co jest specjalnością bukmacherów. Niemal w
punkt udało się bowiem wytypować rezultaty Birmingham, Millwall i
Rotherdam. Ostateczny wynik skuteczności prognozowania można by
określić jako średniawy - kilka zespołów idealnie wpisało się
w prognozy, kilka innych kompletnie zaskoczyło. Taki urok piłki
nożnej...

Porównanie
tabeli football managerskiej z rzeczywistą także pokazuje mnogość
asymetrii. Jeszcze większą rewelacją w prawdziwym świecie było
Bournemouth, które wygrało ligę. Watford zagrał na miarę
potencjału i oczekiwań. Norwich i Boro zaprezentowały się
podobnie do swoich cyfrowych odpowiedników. Z kolei następne
miejsca to wielka różnica wyników - Brentford i Ipswich dostały
się do baraży, choć w grze zaprezentowały się nieco (Brentford)
lub zdecydowanie (Ipswich) gorzej. Postawa The Tractor Boys jest
wręcz skrajnie różna. W rzeczywistości przez bardzo długi czas
plasowali się w czołowej trójce, z której wypadli przez słabszą
drugą część sezonu. W FMie zaś Ipswich jest jednym ze
spadkowiczów! I jeden, i drugi wynik należy uznać za sensację...
Tuż za play-offami usadowiły się kolejne dwa zespoły -
Wolverhampton, które nie zachwycało tak, jak mój zespół oraz
Derby, które stabilnie wszędzie plasuje się w okolicach przełomu
dziesiątek. Zakończenie pierwszej grupy to także olbrzymia
asymetria. Wielkie firmy, jakimi do niedawna były Blackburn i
Birmingham nie splamiły w rzeczywistości swojego honoru w tak dużym
stopniu, jak w grze. Miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki to
rezultat, który fanom łatwiej zaakceptować, niż wywalczone w
bólach utrzymanie (Blackburn) czy spadek (Birmingham). Kolejne
miejsca to z kolei symetria niemal doskonała - Cardiff, Sheffield
Wednesday i Leeds zajmują prawie identyczne miejsca w
rzeczywistości, jak w grze. Zdecydowanie gorzej zaprezentowały się
zespoły Nottingham i Fulham, które nie były w stanie przenieść w
życie dużego potencjału oraz Huddersfield, ale to z kolei
niespodzianką nie jest. The Terriers w FMie osiągnęli wynik
zdecydowanie ponad możliwości, a w rzeczywistości zagrali na miarę
oczekiwań. Charlton z kolei przez cały sezon prezentował stabilną
formę i nie miał najmniejszych problemów z zapewnieniem sobie
utrzymania, w przeciwieństwie do cyfrowego odpowiednika. Bolton,
Reading i Brighton nie zainspirowały się sukcesem FMowskim i były
w stanie wywalczyć tylko miejsce nieco ponad kreską. Początek
trzeciej dziesiątki to popis zgrania. Rotherdam i Millwall idealnie
powtórzyły w rzeczywistości wynik z mojej kariery. Wigan
uplasowało się po przeciwnej stronie kreski, a Blackpool,
jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, zagrało na miarę swoich
możliwości. Przełożyło się to na dwudziestopunktową stratę do
bezpiecznego miejsca. Złe rzeczy dzieją się w tym klubie...
Czas
odrzucić załączniki i powiedzieć szczerze, które rozstrzygnięcia
naprawdę mnie zaskoczyły i zdziwiły. Pomijając Wolves najbardziej
pozytywnie wyróżnić należy Bournemouth, Huddersfield oraz
Blackpool. Zawiodły moim zdaniem mimo wszystko Norwich i Nottingham,
które powinny osiągnąć znacznie więcej, a także Blackburn i
spadkowicze. Największym moim prywatnym rozczarowaniem jest jednak
Watford, który ciągle uważam, że na papierze był najsilniejszym
zespołem Championship.
Koniec
sezonu ligowego wcale nie oznacza, że znamy już wszystkie
rozstrzygnięcia w Championship. Do wyznaczenia została jeszcze
drużyna, która obok Wolves i Boro będzie beniaminkiem
przyszłorocznej BPL. Reguły gry są bardzo proste: Najpierw w
półfinałach systemem mecz i rewanż mierzyć się będą trzeci z
szóstym oraz czwarty z piątym zespołem sezonu zasadniczego.
Zwycięzcy tych dwumeczów przechodzą do finału, a triumfator tego
jednego meczu wywalcza awans. Faworyci? Chyba tożsami z
rozstrzygnięciami sezonu zasadniczego, czyli Bournemouth i Norwich.
Potencjał kadrowy pozwala nawet delikatnie przechylić szalę na
korzyść Kanarków, jednak forma ostatnich tygodni nakazuje
upatrywać faworyta w zespole Eddiego Howe'a. Postronni kibice liczą
zapewne na właśnie taki skład finału (Norwich - Bournemouth),
jednak zanim marzenia będą mogły się ziścić trzeba przejść
pierwszą rundę. W niej dojdzie do pojedynku spadkowiczów (Norwich
- Fulham) oraz starcia rewelacji sezonu (Bournemouth - Huddersfield).
Gospodarzami pierwszych starć są drużyny teoretycznie słabsze w
sezonie zasadniczym. To jednak zdecydowanie nie wpłynęło na wyniki
spotkań. Zespoły, które miały wygrać i tak wygrały. Norwich
objęło szybko prowadzenie i nie oddało go do końcowego gwizdka.
Mecz Huddersfield z Bournemouth zawierał w sobie znacznie więcej
dramaturgii. Wisienki po pół godziny gry objęły prowadzenie, a
chwilę później z boiska wyleciał zawodnik gospodarzy Jay Hogg.
Wydawało się, że kolejne bramki, dla grającego w przewadze
Bournemouth są tylko kwestią czasu. W 45 minucie faktycznie Callum
Wilson podwyższył wynik, jednak druga połowa należała do
Huddersfield, które podjęło rękawicę. The Terriers wygrali drugą
część spotkania 2-1 i doprowadzili do wyniku 2-3, który pozwala
ich kibicom mieć jeszcze nadzieję na korzystny wynik w rewanżu.
Trzeba jednak przyznać, że Norwich i Bournemouth są w świetnej
sytuacji przed rewanżem na własnym boisku i naprawdę ciężko
będzie zabrać im awans. Kanarki popisały się nie lada
wyrachowaniem, nie dopuszczając Fulham dojść pod swoją bramkę.
Bramka zdobyta na początku drugiej części gry rozstrzygnęła
dwumecz i wprowadziła Norwich do finału. Mecz z udziałem
Bournemouth znów dostarczył kibicom więcej emocji, niż pojedynek
Kanarków. Wisienki szybko straciły gola i losy awansu zawisły na
włosku. Gdy jednak minął pierwszy efekt zaskoczenia Bournemouth
zaczęło okazywać swoją piłkarską wyższość, i w efekcie wbiło
bramki pod koniec pierwszej i na początku drugiej części gry,
rozstrzygając losy dwumeczu. Pod koniec spotkania wynik dwumeczu na
imponujące 6-3 ustalił Matt Ritchie.
Tym samym kibice oczekujący
finału marzeń, dostali to, co chcieli. Bukmacherzy mieli wyjątkowo
ciężki orzech do zgryzienia, gdyż starcie Norwich z Bournemouth
nie ma faworyta. Ostatecznie delikatnie niższy kurs ustalony został
na Norwich. Od pierwszych chwil na boisku widać było, że jest to
mecz o naprawdę wielką stawkę. Obie strony badały się przez
dłuższy czas, bojąc się zaatakować. Kibice w napięciu czekali
na pierwszą bramkę, która musiała otworzyć spotkanie na dobre.
Padła ona, jednak w najmniej dogodnym dla fanów momencie - tuż
przed przerwą. Prowadzenie za sprawą Camerona Jerome objęło
Norwich. Oczekiwanie na odpowiedź Bournemouth przeciągnęło się o
15 minut, jakie trwała przerwa. Każdy jednak powie, że było
warto. Mecz zmienił się w zapierający dech w piersiach otwarty
spektakl, jakiego często nie obserwujemy nawet na poziomie
europejskim. Bournemouth dążyło do odpowiedzi. Wisienki wyczuły
krew w okolicach 60 minuty i uderzyły serią. Skutecznie. 2 szybkie
trafienia Calluma Wilsona odmieniły obraz gry. Teraz to Norwich było
na musiku. Kanarki jednak równie skutecznie jak Bournemouth
potrafiły wyjść spod presji. W 71 minucie do wyrównania
doprowadził bowiem Nathan Redmond. Kibice, obgryzając paznokcie,
czekali na dalsze rozstrzygnięcia, jednak one nie zapadły do
końcowego gwizdka. O tak istotnej kwestii, jaką jest awans do BPL,
zadecydować miał loteryjny konkurs jedenastek. Słońce zaświeciło
tego popołudnia nad Norwich. Główny faworyt sezonu zdołał więc
uratować twarz i wywalczyć awans. Razem z nami i Boro, Kanarki
tworzą bardzo silną pakę beniaminków, która w całości może
zakotwiczyć w BPL na dłużej.
Czy
tak będzie? O tym przekonać będziemy mogli się dopiero za jakiś
czas. Jutro druga tura statystyk dotyczących oficjalnie zakończonego
już sezonu Championship.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz