wtorek, 26 maja 2015

Za Pięć Dwunasta

Zgodnie z zapowiedzią operacja pod kryptonimem "powrót" w wykonaniu Wilków właśnie dobiegła końca. Trzeciego lipca punktualnie wszyscy moi podopieczni stawili się na rozpoczęciu okresu przygotowawczego. Zdrowi, pełni sił i zapału przed nowym sezonem. Niestety jak zwykle musiał zdarzyć się wyjątek. Jesus Vallejo jako jedyny nie mógł korzystać z przywilejów ekstremalnie długiego urlopu, gdyż dostał powołanie do reprezentacji Hiszpanii do lat 19, która grała w Młodzieżowych Mistrzostwach Europy. Niestety Vallejo nie może zaliczyć tego czempionatu do udanych - reprezentacja odpadła już w ćwierćfinale, a on sam w meczu fazy grupowej z Włochami doznał groźnej kontuzji. Młody Hiszpan zerwał mięsień czworogłowy, co przekłada się na co najmniej 2 miesiące rozbratu z futbolem. W najbardziej optymistycznej wersji Vallejo wróci do gry na początku listopada... 

Dramat, który otworzył mi oczy i pokazał, jak zła jest nasza sytuacja wśród stoperów. Wobec kontuzji Vallejo zostałem z dwójką klasycznych stoperów (Batthem i Stearmanem) na 3 miesiące. Anglicy tym samym na pewno nie odejdą z Molineux, mimo że ich osoby budzą zainteresowanie lepszych zespołów niż Wolves. I Batth, i Stearman to obrońcy bardzo wysokiej klasy, jednak nie są terminatorami i potrzebują zmienników w razie zmęczenia, urazu czy zawieszenia. Czym prędzej wróciłem więc na rynek transferowy. Zdawałem sobie sprawę, że obrońca, którego sprowadzę nie może być zawodnikiem najwyższej próby, gdyż gdy Vallejo wyleczy kontuzję automatycznie odzyska pozycję stopera numer 3 w Wolverhampton, a nasz nowy defensor przestanie dostawać szanse gry. Musiałem więc zainwestować w piłkarza, którego zadowolą sporadyczne występy w jedenastce, a jednocześnie ma w sobie tyle jakości piłkarskiej, by wytrzymać presję. Ponownie przewertowałem więc listę wolnych agentów i... Eureka! Po raz kolejny sprowadzam za darmo zawodnika, którego potrzebuję w drużynie, co mnie bardzo cieszy, gdyż ciągle dysponuję ponad połową wstępnego budżetu transferowego. Tym razem Wilkiem został Mark O'Brien. Jest to były zawodnik Derby County, który jednak nie miał zbyt wielu okazji, by pokazać swój potencjał w drużynie Baranów. Poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu do ligi szkockiej, do Motherwell, gdzie prezentował się przyzwoicie, ale najwyraźniej nie na tyle, by dostać ofertę nowego kontraktu. Irlandczyk parafował dwuletnią umowę z zarobkami na poziomie trzech tysięcy funtów tygodniowo. Jest to piłkarz, idealnie wpisujący się w kryteria, które sobie założyłem - jest wystarczająco solidnym zawodnikiem, by nie być kulą u nogi, a jednocześnie na tyle nieprzyzwyczajonym do regularnej gry, że łatwo zaakceptuje moment, kiedy jego rola w klubie zostanie znacząco ograniczona. Jedyne, o co się martwię to jego brak ogrania w Anglii oraz dość duża podatność na urazy. 

Mając 3 zdolnych do gry stoperów poczułem się nieco pewniej, ale jednak nie do końca. Brakowało mi jeszcze jednego elementu defensywnej układanki, trzymanego wyłącznie na czarną godzinę. Z rozrzewnieniem zacząłem wspominać Nathana Ake, który był już zmuszony powrócić do macierzystej Chelsea, ale w poprzednim sezonie świetne łatał wszelakie luki w Wolverhampton. Pomyślałem więc, że dobrze by było wypożyczyć na nadchodzący sezon jakiegoś młodego stopera, z którego będę mógł zrezygnować, gdy Vallejo się wyleczy. Zachęcony poziomem akademii Chelsea to właśnie od londyńskiego klubu zacząłem poszukiwania defensora. Ake niestety nie był już przeznaczony do wypożyczenia, więc musiałem rozważyć inne opcje. Szybko, po konsultacji z asystentem, zorientowaliśmy się, że idealnym dopełnieniem naszej kadry będzie Andreas Christensen. Młody Duńczyk został wypożyczony na rok, bez opcji pierwokupu. Chelsea zgodziła się, by Christensen był naszym stoperem nr 4, co wydaje się dziwne, gdyż taki młody chłopak potrzebuje przede wszystkim regularnej gry, a tego Wolves mu nie zapewnią. To jednak nie mój problem. Mi pozostaje się cieszyć, że również na pozycji stopera doprowadziłem do komfortowej sytuacji posiadania wartościowych zmienników. Mogę z całą odpowiedzialnością, patrząc w lustro powiedzieć, że zrobiłem, co w mojej mocy, by jak najwydatniej wzmocnić zespół. Jestem przekonany, że mi się to udało. Pierwsza weryfikacja jednak dopiero za 3 tygodnie, kiedy wystartuje liga.


Wspominałem wczoraj, że bardzo chętnie opisałbym także ruchy eksportowe w kadrze Wolverhampton. Niestety nie mogę tego zrobić, ale nie z mojej winy. Po prostu żadnych oficjalnych ofert za któregokolwiek z moich podopiecznych nie było. W prasie huczy od plotek, że Afobe trafił na celownik Aston Villi, Swansea chce sprowadzić Dicko, Southampton ciągle zastanawia się nad Sako, a Burnley ma zamiar sięgnąć głęboko do kieszeni, by wyciągnąć Rowe'a. To jednak tylko pogłoski. Konkretów brak. W tej rozczarowującej atmosferze okazało się, że jedynym członkiem zespołu, który przyciągnął bardziej wymierną uwagę nabywcy jest... Moja skromna osoba. Po wielkim sukcesie, jakim był niespodziewany triumf w Championship znalazły się kluby, które chciały wyciągnąć mnie z Wolverhampton. Najbardziej zdeterminowane były zespoły Sevilli i Augsburga, które oficjalnie wystosowały zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. Nie skorzystałem z okazji i nie przyjąłem żadnej propozycji wyraźnie dając do zrozumienia, że nie interesuje mnie zmiana klubu na bardziej renomowany. Zostaję w Wolverhampton! Niezależnie od tego, kto złoży ofertę. Zarządowi Wilków bardzo spodobała się moja postawa i natychmiast postanowili wynagrodzić mnie za lojalność. Na moim biurku pojawiła się oferta przedłużenia kontraktu o 2 lata ze śladową, ale jednak, podwyżką zarobków. Bez wahania podpisałem. Bardzo cieszę się z tego rozstrzygnięcia i głęboko wierzę w to, że będzie mi dane wypełnić tę umowę.



Korzystając z mody na przedłużanie kontraktów podjąłem też działania w celu nakłonienia do dłuższego pozostania w klubie zawodników, których umowa wygasa za 11 miesięcy. Dicko i Rowe niestety nie byli skłonni do rozmów, mając nadzieję na opuszczenie Molineux jeszcze w tym okienku. Gdyby do klubu wpłynęła jakaś zadowalająca oferta za któregoś z tych graczy, to mógłbym podjąć negocjacje z kontrahentem, ale takiej propozycji po prostu nie było, więc nie rozumiem ich irytacji. Zdenerwowany na brak chęci do rozmów dwójki, jakby nie było, ważnych dla składu elementów skupiłem się na przedłużaniu kontraktów z innymi piłkarzami. Nowe umowy podpisało kilku bardzo zdolnych juniorów, oraz zawodnicy ocierający się o pierwszy (McDonald I Golbourne) jednak najważniejszą informacją jest to, że swój podpis złożył Danny Batth. Anglik w przeciwieństwie do Dicko i Rowe'a jest szczęśliwy na Molineux, wierzy w mój projekt i totalnie ignoruje pogłoski o zainteresowaniu silniejszych klubów. Taka postawa musi zostać nagrodzona, nie tylko opaską wicekapitana, ale też nowym kontraktem z lepszymi warunkami finansowymi. Batth entuzjastycznie przyjął moją ofertę 5letniej umowy, z tygodniówką 17 tysięcy funtów. Jeśli wypełni ten kontrakt (a taką mam nadzieję) to kibice zaczną go uważać za ikonę klubu.

Tyle nowinek negocjacyjnych z Wolverhampton. A teraz rozpoczynamy ważny, długo oczekiwany okres przygotowawczy do sezonu, po brzegi wypełniony sparingami. Zanim przejdę do wyników i wniosków to muszę wspomnieć o kolejnym ciosie dla naszego zespołu. Od razu w pierwszym sparingu doszło do kolejnej koszmarnej kontuzji w naszym zespole. Tym razem pechowcem okazał się David Edwards. Szkot chciał się pokazać z jak najlepszej strony w meczu z Torquay, ale włożył w ten mecz tyle zaangażowania, że aż przesadził. Organizm odzwyczajony od meczowego wysiłku nie wytrzymał obciążeń narzuconych przez właściciela. Edwards zerwał mięsień brzuchaty łydki... Jest to kontuzja, która wymaga gruntownego leczenia i nie daje nadziei na wcześniejsze wyzdrowienie. Urodzonego w Anglii, ale reprezentującego Walię czeka aż czteromiesięczna przerwa... To fatalna wiadomość, gdyż Edwards był uważany przeze mnie za bardzo wartościowy element rotacji. Jedyne pocieszenie jest takie, że środek pomocy to na tyle silnie obsadzona pozycja w klubie, że nie muszę szukać ratunku w transferach - wystarczą ci zawodnicy, którzy już są na Molineux. Edwards tym samym dołącza do grona zawodników wyłączonych z gry na dłuższy czas, gdzie znaleźć można też m.in. Jesusa Vallejo. Zarówno wyzdrowienie Walijczyka, jak i Hiszpana to wydarzenia, na które wszyscy w klubie czekają z niecierpliwością.

Mecze towarzyskie zmuszeni jesteśmy zagrać bez nich. Zdecydowałem się na zorganizowanie średniej liczby sparingów (6), segregując rosnąco klasę rywala. Wyniki? Powiem dyplomatycznie - nie mówmy o rezultatach, gdyż nie dla nich organizuje się mecze przedsezonowe. 

Dla mnie to przede wszystkim okazja do wypróbowania nowego ustawienia, przetestowania zawodników sprowadzonych w letnim okienku, a także pracy nad kondycją. W pierwszych meczach sparingowych testowałem bardzo ofensywną formację, którą polecił mi mój asystent: 1-4-1-3-2. Ogólny obraz gry, jaki zaprezentowali moi podopieczni w tym ustawieniu jest pozytywny, aczkolwiek nieco zaburzony jest balans między ofensywą a defensywą, co niezbyt mi się podoba i prawdopodobnie wyklucza stosowanie tej taktyki, jako głównej. Innym mankamentem tego ustawienia jest kluczowa rola ofensywnego pomocnika, a na tej pozycji (nie licząc Edwardsa) mamy wakat. Wyniki sparingów, jak widać nie są imponujące, ale to może być paradoksalnie dobrym prognostykiem na nowy sezon, gdyż ubiegłoroczne sparingi też poszły Wilkom słabo, a potem wygraliśmy ligę. Ustawienie 1-4-1-3-2 wydaje się nie być tym, co tygryski lubią najbardziej, więc w meczu z Zenitem wyszedłem już w naszym tradycyjnym 4-4-2. Mecz z mistrzem Rosji potraktowałem jako generalny sprawdzian przed rozpoczynającą się tydzień później ligą, więc wystawiłem niemal dokładnie taki sam skład, jaki chciałbym widzieć na inaugurację Premier League. Poskutkowało. Zdecydowanie nie ustępowaliśmy klasą Zenitowi, przez długi czas prowadziliśmy, najpierw 1-0, potem 2-1, ale w końcówce daliśmy sobie wbić 2 bramki, przez co przegraliśmy 2-3. Ogólny obraz tego meczu utwierdził mnie jednak w przekonaniu, że obrałem dobrą drogę przygotowań i wyższa forma przyjdzie wraz z inauguracją ligi. Optymalna formacja, jakiej wstępnie chcę używać to asymetryczne 1-4-4-2 z bardziej wysuniętym prawym skrzydłowym. Jeśli chodzi o personalia to chciałbym, żeby pierwsza jedenastka na początku sezonu wyglądała tak:



Największy komfort wyboru na ten moment mam na skrzydłach, gdzie w odwodzie pozostają Jacobs, Henry, Ameobi i Emmanuel - Thomas oraz w linii ataku, gdzie sezon w roli zmienników rozpoczną Doyle, Dicko, Yazalde i Akpom. Ważniejsze jest jednak, że dzięki bardzo udanym letnim transferom nie ma w Wolverhampton takiej pozycji, o której obsadę bym się obawiał. A to świadczy o tym, że jesteśmy moim zdaniem naprawdę świetnie przygotowani do sezonu i możemy z niecierpliwością i pewnością siebie wyczekiwać meczu otwarcia.

W inaugurującym sezon starciu zmierzymy się w domowym pojedynku z Southampton. To wydarzenie będzie głównym tematem jutrzejszego wpisu. Już dziś serdecznie zapraszam, zachęcając do komentowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz