A
dziś zaczynamy od od starcia z Derby.
Sky Bet Championship
XXXIX kolejka
Wolverhampton - Derby County
Barany grają zdecydowanie
poniżej swoich możliwości, plasując się zaledwie w środku
tabeli. Są jednak w stanie pokazać, że dysponują dużym
potencjałem. W zeszłej kolejce chociażby, po dobrym meczu
zremisowali z liderem z Middlesbrough. Zapowiada się więc bardzo
wymagający sprawdzian dla Wilków. Drużyna jest jednak na fali i z
bojowymi nastrojami przystępuje do tego testu. Silna motywacja
przełożyła się na obraz gry. Zaczęliśmy od wyraźnej dominacji.
Już w 6 minucie Sako posłał świetne dośrodkowanie, a do piłki
wyskoczył Danny Batth, jednak jego uderzenie zatrzymało się na
spojeniu. Anglik chyba długo rozpamiętywał to niepowodzenie, gdyż
w następnych chwilach był bardzo rozkojarzony. Apogeum jego braku
koncentracji oglądaliśmy w 15 minucie. Wtedy to Johnny Russell
znalazł się z piłką w narożniku pola karnego, a Batth spanikował
i wykosił go równo z trawą. Z jedenastu metrów nie pomylił się
Tom Ince. 0-1. Mecz zaczynał przypominać starcie z poprzedniej
kolejki z Sheffield Wednesday. Mamy porażającą przewagę, ale to
rywal obejmuje prowadzenie... Cóż, pozostawało liczyć, że
zakończenie meczu z Derby będzie równie analogiczne, jak obraz
gry. Kontynuujemy frontowe ataki na bramkę Baranów, ale niestety
znowu zamiast do siatki trafiamy w obramowanie bramki. Tym razem
Afobe w jednej z ostatnich akcji przed przerwą zrobił sobie miejsce
na 16 metrze i uderzył, mocno podkręcając piłkę. I co? Słupek...
Drugą połowę rozpoczęliśmy w podobnym duchu, co pierwszą, mając
nadzieję, że pech odwróci od nas swoje szkaradne oczy. Niestety,
ciągle gapił się niemiłosiernie. Już w 48 minucie Sako podszedł
do ustawionej na 25 metrze piłki. Malijczyk uderzył pięknie,
silnie, idealnie lobując mur, ale piłka odbiła się tylko od
poprzeczki i wyszła w pole. Widać było, że moi podopieczni są
bardzo zirytowani rozwojem sytuacji. Derby błyskawicznie to
wykorzystało. W 56 minucie Ince błyskotliwie podprowadził piłkę
pod linię końcową, a następnie mocno, po ziemi wbił ją na
szósty metr. Tam Stearman został uprzedzony przez Russella i
zrobiło się 0-2. Po drugiej bramce Derby przeniosło środek
ciężkości gry do środka pola, a podłamane Wilki nie kwapiły
się, by zaatakować. Wreszcie na kwadrans przed końcem Rowe
zdecydował się na uderzenie z 28 metrów. Piłka po drodze
zahaczyła jeszcze stopera gości, kompletnie myląc przez to
bramkarza, odbiła się od słupka i wpadła do bramki. 1-2.
Kontaktowy gol, jest szansa na złapanie drugiego życia. Nie tracąc
czasu ruszamy po bramkę wyrównującą, jak po coś, co się nam
ewidentnie należy. W 80 minucie dośrodkowanie Golbourne'a na 16
metr próbował wykorzystać Doyle. Irlandczyk nie kalkulował,
uderzył ile fabryka dała, ale trafił w słupek. Czwarte uderzenie
w obramowanie bramki, które nie przyniosło gola w tym meczu!
Entuzjazm, z jakim ruszyliśmy po wyrównującą bramkę prysnął w
jednej chwili. W tym momencie straciliśmy ostatnie pokłady nadziei
i zrozumieliśmy, że naszym przeznaczeniem jest porażka w tym
meczu. Dzieła zniszczenia dopełnił 2 minuty przed końcem Johnny
Russell, który najlepiej odnalazł się w zamieszaniu w naszym polu
karnym, po rzucie rożnym i mocnym strzałem pod poprzeczkę zmusił
Ikeme do trzeciej tego popołudnia kapitulacji. 1-3. Przegrywamy,
pomimo tego, że byliśmy zespołem o niebo lepszym od rywala. Tym
razem nie ma powodu, by czepiać się Wilków. Zagraliśmy bardzo
dobre zawody, zaszwankowała tylko skuteczność. Nie mam
najmniejszych pretensji do zespołu, w tym meczu wszystko
rozstrzygnęły kwestie paranormalne. Bo jak inaczej nazwać
czterokrotne obijanie obramowania bramki Derby, które nie zamieniło
się choćby w jedno trafienie? Przegrywamy. To jedno z dwóch
nieprzyjemnych rozstrzygnięć meczu z Derby. O drugim za chwilę,
teraz trzeba wspomnieć o pozytywach, które napłynęły z innych
stadionów. A są one takie, że nasi najgroźniejsi konkurenci też
stracili punkty. Strata do Boro to w dalszym ciągu 3 punkty, a
przewaga nad Norwich zmalała tylko o jedno oczko, do pięciu.
Drugą
nieprzyjemną konsekwencją spotkania z Derby jest kontuzja Davida
Edwardsa. Walijczyk naciągnął mięśnie skośne brzucha i będzie
poza grą przez 3 tygodnie. To dla nas naprawdę duże osłabienie,
gdyż w ostatnich tygodniach to Edwards, a nie Rowe, dyrygował drugą
linią. Zastępcą Walijczyka z pewnością będzie Kevin McDonald.
Szkot to też dobry zawodnik, który jest w stanie zagrać na
podobnym poziomie, co Edwards. Bardziej martwi mnie fakt, że komfort
wyboru w środku pomocy spadł niemal do zera. W odwodzie pozostaje
wyłącznie młody Lee Evans, który nie gwarantuje tak solidnej gry
oraz rozczarowujący George Saville. Oznacza to, że przez najbliższe
3 tygodnie Rowe i McDonald będą wychodzić w pierwszym składzie, a
to może odbić się na kondycji i dyspozycji. Edwards, zdrowiej
szybko!
Porażka
z Derby zakończyła niezły w naszym wykonaniu marzec. Federacja w
nagrodach uwzględnia jednak tylko najlepszych, bo niezłych ma na
pęczki. Wilki musiały uznać wyższość rywali we wszystkich
konkurencjach. Jedyny akcent związany z Wolverhampton pojawia się w
kategorii menedżera miesiąca. Triumfował Slavisa Jokanović przed
Chrisem Hughtonem, a mi przypadło w udziale 3 miejsce. Ranking
piłkarza miesiąca został zdominowany przez zawodników
reprezentujących kluby z ogona tabeli. Triumfowali snajperzy - Conor
Sammon z Rotherdam i Clayton Donaldson z Birmingham, zaś 3 miejsce
zajął Tom Cairney z Blackburn - główny obok Rhodesa sprawca
poprawy gry Rovers. Nagroda dla najlepszego młodego piłkarza
miesiąca trafiła w ręce kolejnego, trzeciego w tym sezonie
piłkarza Boro. Tym razem wyróżniony został Patrick Bamford, zaś
dalsze miejsca zajęły Joe Ralls z Cardiff i Todd Kane z Nottingham
Forest.
Kane'a
w akcji będę miał okazję zobaczyć już w pierwszym meczu
kwietniowym. Naszym przeciwnikiem jest bowiem Nottingham.
Sky Bet Championship
XL kolejka
Nottingham - Wolverhampton
Kane'a
w akcji będę miał okazję zobaczyć już w pierwszym meczu
kwietniowym. Naszym przeciwnikiem jest bowiem Nottingham. Drużyna
Forest chyba poczuło się zbyt pewne udziału w barażach i przez
kilka słabych spotkań wytraciło całą swoją przewagę nad
Huddersfield, Watfordem i Brighton. Wolves z kolei wydają się być
na fali wznoszącej, czego mam nadzieję nie zmieniła porażka z
Derby. Nie da się uniknąć delikatnego wyhamowania, ale zrobiliśmy
wszystko, by ta klęska nie podcięła nam skrzydeł. Jesteśmy w
stanie wrócić na zwycięską ścieżkę meczem z Nottingham.
Świadomi tego, że zwycięstwo będzie siedmiomilowym krokiem w
kierunku awansu ruszyliśmy do ataku. Forest, chcąc nie chcąc,
musiało przyjąć jarzmo bycia zespołem zdominowanym przez rywala.
Mieliśmy przewagę, ale wyciągnęliśmy wnioski ze starcia z Derby
i nie odsłoniliśmy się tak bardzo, by narazić się na kontry.
Brakowało jednak pomysłowości pod bramką wroga i przez większość
pierwszej połowy nasza dominacja była w pełni jałowa. Na
szczęście przełamaliśmy impas, zdobywając gola do szatni. Afobe
w spektakularny sposób minął defensywnego pomocnika Forest, czym
ściągnął na siebie uwagę obu stoperów. W powstałą dzięki
temu lukę wbiegł Kevin Doyle. Irlandczyk dostał piłkę od Afobe i
pewnie wykorzystał sytuację sam na sam. 0-1. Druga część
spotkania zupełnie nie przypominała spotkania drugiej drużyny
tabeli z szóstą. Oglądaliśmy podwórkową kopaninę, której
jedynymi momentami wzbudzającymi emocje były brutalne faule, np.
Leigertwooda w 75 minucie, okraszony żółtą kartką. Najważniejsza
informacja jest jednak taka, że przeciwstawiliśmy się fizyczności
gry, zaproponowanej przez Nottingham I dowieżliśmy minimalne
prowadzenie do końcowego gwizdka. Zdobyliśmy 3 punkty, na bardzo
gorącym terenie, więc należy z dużym entuzjazmem przyjąć ten
wynik. Tym bardziej, że punkty straciły Norwich I Bournemouth, więc
naszaprzewaga nad najniższym stopniem podium wzrosła do 7 oczek.
Strata do Boro to ciągle 3 punkty, jednak jestem dobrej myśli.
Jeśli utrzymamy obecną dypozycję, jestem pewien, że przywdziejemy
koronę, gdyż lider ma ekstremalnie trudny kalendarz na końcówkę
sezonu.
Czy
mam zadatki na wróżbitę? Odpowiedż w nieodległej przyszłości,
więc między innymi w jutrzejszym wpisie, na który serdecznie
zapraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz