poniedziałek, 11 maja 2015

Pierwsza Jaskółka... Będzie Wiosna?

Gillingham mocno wryło się w psychikę Wolverhampton. Morale mocne spadło, a nastroje były grobowe. Starałem się z całych sił, żeby klęska z Gillingham wyzwoliła sportową złość wśród Wilków, jednak miałem niewystarczająco dużo czasu. Ledwie 40 godzin po meczu FA Cup rozgrywaliśmy kolejne domowe spotkanie ligowe. Tym razem Molineux zwiedzać przyjechał Charlton. 

 Sky Bet Championship

XXVII kolejka

Wolverhampton - Charlton


Londyński klub w ostatnich tygodniach złapał sztormowy wiatr w żagle. Triumf nad Watfordem w poprzedniej kolejce pozwolił im opuścić strefę spadkową, choć jeszcze nie tak dawno mieli olbrzymią stratę do bezpiecznego miejsca. Klub, będący w takiej formie z pewnością nie ułatwi nam trudnego zadania, jakim jest odzyskanie straconego zaufania fanów. Na odprawę przedmeczową uznałem, że najlepszym rozwiązaniem będzie zostawienie Wilków samych, gdyż oni najlepiej wiedzą, jakiej motywacji potrzebują. Stearman, jako kapitan, musiał wykonać tam kawał solidnej pracy, gdyż od pierwszej minuty Wilki z zaangażowaniem i wiarą ruszyły do ataku. Pod bramką Charltonu robiło się coraz groźniej, jednak piłka nie chciała znaleźć drogi do siatki. Wreszcie w 24 minucie fenomenalne dogranie z lewej strony boiska na bramkę zamienił Doyle, który świetnie uprzedził swojego konkurenta. Cieszącego się Irlandczyka zgasił jednak sędzia liniowy, odgwizdując pozycję spaloną. 10 minut po tym zdarzeniu z jedną z pierwszych akcji ofensywnych ruszyli goście. Johnie Jackson zaabsorbował uwagę naszych środkowych pomocników, po czym oddał piłkę Jordanowi Cousinsowi, a młody wychowanek Charltonu oddał strzał nie do obrony z 26 metrów. Londyńczycy objęli prowadzenie, choć do tej pory stroną niewątpliwie dominującą było Wolverhampton. Wilki jak najszybciej chciały zacząć mecz od nowa, jednak stracona bramka pozbawiła nas ciekawych pomysłów na grę. Dośrodkowania ze skrzydeł były świetnie neutralizowane przez dobrze dysponowanego Bikeya-Amougou. W szatni byłem bardzo ostrożny, zalecając podopiecznym podobny styl, jak w I połowie, który w końcu musiał przynieść efekty. W 51 minucie po dośrodkowaniu Henry'ego z rzutu rożnego do piłki próbował dojść Sammy Ameobi. Nigeryjczyk został jednak ściągnięty na ziemię przez Bikeya-Amougou, a sędzia nie wahał się wskazać na jedenastkę. Doyle nie mógł zmarnować takiej szansy. 1-1. Wolverhampton próbował pójść za ciosem, ale za każdym razem akcje Wilków kończyły się na rewelacyjnym tego wieczora Amougou, który w pełni zrehabilitował się za rzut karny. Statystyki meczowe sugerują dość sporą przewagę Wolves, jednak dorobek drużyny z Molineux powiększył się tylko jedno oczko. 


Co ważne nawet ten jeden punkt pozwolił nam wrócić na fotel lidera, gdyż Norwich przekonało się o sile Brentford i uległo beniaminkowi 0-2. W ogóle cała ta kolejka stała pod znakiem potknięć faworytów. Swoje mecze przegrały również Watford i Bournemouth. Jedynie Boro zdobyło komplet punktów i tym samym sytuacja w czołówce stała się pasjonująca. Prowadząca trójka ma w tym momencie dokładnie taką samą liczbę punktów - 52.

Pomimo tego, że mamy koniec stycznia sytuacja w kalendarzu jest wyjątkowo gorąca. Właśnie przygotowujemy się do trzeciego meczu w przeciągu tygodnia. Tym razem czeka nas wyjazd do Boltonu. 

 Sky Bet Championship

XXVIII kolejka

Bolton - Wolverhampton  


Kłusaki po rewelacyjnej pierwszej części sezonu nieco spuścili z tonu i stracili kontakt ze strefą barażową. Będzie to więc mecz zespołów w kryzysie. Wierzę, że jesteśmy w stanie wygrać po raz pierwszy od trzech spotkań. Bojowe nastawienie przełożyło się na początek meczu, w którym zdominowaliśmy Bolton. Szybko znalazło to miłe przełożenie na wynik. Po równym kwadransie świetnie na lewym skrzydle urwał się Ameobi, który posłał świetne, penetrujące dośrodkowanie na piąty metr od bramki, czyli w miejsce, gdzie bramkarz nie zdąży wyjść, a obrońcy boją się interweniować. Piłka minęła stoperów i padła łupem Benika Afobe, który wbił piłkę do bramki. 0-1. Była to ważna chwila dla młodego Anglika, który po kontuzji nie mógł długo dojść do siebie. Ten gol pozwolił przerwać Afobe niezbyt chlubną serię 10 godzin bez bramki. Wilki po objęciu prowadzenia od razu ruszyły po bramkę numer 2. Nie minęło 150 sekund, a ona padła. Henry dośrodkowywał z rzutu rożnego, jednak piłka została wybita przez obrońców. Ponownie trafiła do Henry'ego, który miał dostatecznie dużo czasu, by w pełni wypieścić dośrodkowanie. Anglik zaskoczył jednak kierunkiem wrzutki. Nie skierował jej bezmyślnie w zatłoczone pole karne, tylko wypatrzył stojącego samotnie na 18 metrze Ameobiego. Nigeryjczyk ładnie złożył się do strzału i pięknym wolejem podwyższył wynik. 0-2. Dwa szybkie gole chyba zdemotywowały Wolverhampton, a przeciwnie podziałały na Bolton. Kłusaki szybko wróciły do meczu, kiedy w 21 minucie indywidualną akcję Veli wykończył Zach Clough. 1-2. Okazało się, że cała dawka emocji przeznaczonych na ten mecz została wykorzystana w 6 minut. Późniejsze wydarzenia wzbudzały mimowolne ziewnięcia, nawet wśród zagorzałych futbolowych fanów. Wbrew statystykom strzałów to Wolves ciągle było stroną dominującą. Mnogość uderzeń Boltonu to zasługa Simeona Slavcheva, który usiłował rozstrzelać nas z dystansu, jednak regularnie, cytując klasyka, "straszył gołębie na stadionie". Końcowy gwizdek sędziego wprawił nas w euforię i wzbudził w nas wiarę, że znów możemy wygrywać seryjnie. Trzymamy się fotela lidera, a na pozycję wicelidera wspięło się Middlesbrough, wykorzystując kolejne potknięcie Norwich. W hicie kolejki Bournemouth po kapitalnym spektaklu ograło Watford.


Kolejny miesiąc na stanowisku menedżera stał się przeszłością. Federacja angielska, jak zwykle punktualnie, przyznała nagrody. Styczeń był w gruncie rzeczy nieudanym okresem dla Wolves, tak indywidualnie, jak drużynowo, więc wyróżnienia zupełnie nas ominęły. Wspomnieć o nich jednak nie zaszkodzi. Statuetka dla menedżera miesiąca trafiła w ręce Aitora Karanki, choć jego Boro zdobyło dokładnie tyle samo punktów, co Sheffield Wednesday i Blackpool. Równie wyrównana walka miała miejsce w rywalizacji o miano najlepszego piłkarza miesiąca. Ostatecznie w tej kategorii triumfował Roland Linz, choć o włos za nim byli Will Keane i Scott Parker. Statuetkę dla młodego piłkarza miesiąca otrzymał Conor Coady, który wyprzedził peleton z Leeds - Lewisa Cooka i Sama Byrama. Mam wielką nadzieję, że luty to znów będzie miesiąc spod znaku Wilka i znajdzie to odzwierciedlenie w nagrodach.



Wraz z początkiem lutego końca dobiegło zimowe okienko transferowe. Dla Wolves był to dość leniwy okres - nie udało się spieniężyć żadnego ze zbędnych zawodników, zaś szeregi klubu w trybie natychmiastowym zasilił tylko Sammy Ameobi. Wczoraj opisywałem ten transfer jako konieczny, ale jednak przeprowadzony z dokładnym oglądaniem każdego funta. Gdybym dysponował większymi pokładami gotówki z pewnością klubu nie zasiliłby Ameobi, a ktoś lepszy piłkarsko. Jakże wielkie było więc moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że był to najdroższy zimowy transfer w Championship. W lidze, w której nikogo nie zaskakuje wydawanie 6-7 milionów funtów na piłkarza rekordem okienka został zawodnik za niecały milion funtów. Dziwne to... Jedyną możliwą przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, że kluby Championship są zadowolone ze swojej sytuacji kadrowej i po prostu nie szukały wzmocnień. Zostawmy ten temat i pójdźmy piętro wyżej, gdyż BPL była świadkiem kilku interesujących ruchów transferowych. Angielscy giganci zapatrzyli się tej zimy na wschód Europy. 3 najciekawsze transakcje odbyły się z udziałem klubu rosyjskiego i ukraińskiego. Zenit Sankt Petersburg ogłosił wielką przecenę, z której skrzętnie skorzystały angielskie kluby. Zdecydowanie poniżej swojej wartości pracodawcę zmienili Axel Witsel (8 milionów funtów, które wyłożył Manchester United) oraz Salomon Rondón (8,75 miliona funtów, które zapłacił Tottenham). Ukraińską okazję złapał z kolei Arsenal, zatrudniając Andriya Yarmolelenkę, za którego Dynamo Kijów otrzymało zaledwie 6,5 miliona funtów. Cóż, to naprawdę dobre transfery, a dokładną jakość zawodników mam nadzieję, że będę mógł przetestować w przyszłorocznej BPL.


Warto mieć plany na przyszłość, nie tylko tą prawdopodobną za pół roku, ale też tą bardziej odległą. W myśl tej konwencji postanowiłem przedłużyć kontrakt z fantastycznie rokującym stoperem lub prawym obrońcą Dominikiem Iorfą. Nigeryjczyk natychmiast po powrocie z Pucharu Narodów Afryki(Nigeria odpadła w ćwierćfinale z Mali) otrzymał propozycję nowej umowy. Iorfa już w tym sezonie pełni istotną rolę w pierwszej jedenastce, więc przyszłość dla niego rysuje się w zdecydowanie jasnych barwach. Tym, na czym mi najbardziej zależało było zapewnienie sobie pozostania Nigeryjczyka w klubie na jak najdłuższy czas. Iorfa jest bardzo zadowolony ze swojej sytuacji, więc negocjacje z nim były bułką z masłem. Nakłoniłem go do podpisania aż czteroletniego kontraktu, ze śmieszną, zważywszy na jego rolę w drużynie, tygodniówką na poziomie 4,4 tysiąca funtów. Ta decyzja to istny majstersztyk mój i zarządu, który znacząco poprawił nastroje na widowni. 
 
Liczę, że w jutrzejszym wpisie znajdzie się więcej powodów, przede wszystkim sportowych, które uszczęśliwią trybuny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz