Kolejnym
rywalem, z którym przyszło nam skrzyżować rękawice jest Leeds.
Sky Bet Championship
XIV kolejka
Leeds - Wolverhampton
Z
zespołu, który na przełomie wieków angielskiej czołówki zostały
tylko zgliszcza. Leeds boryka się z olbrzymimi długami i nie ma
prawa nawet marzyć o awansie. Dodatkowo atmosfera w zespole jest
fatalna - konflikt pomiędzy piłkarzami włoskimi a angielskimi
coraz bardziej nabiera na sile. W FMie ich sytuacja także nie jest
godna pozazdroszczenia - plasują się w dolnej części stawki.
Współczucie dla ich losów na 90 minut musiałem schować do
kieszeni. Na boisku liczy się obecna forma, a nie osiągnięcia z
przeszłości. A w tej kwestii mamy nad Leeds wyraźną przewagę. Od
pierwszej minuty ruszyliśmy do ataku. Przełożenie na wynik
nastąpiło jednak dopiero tuż przed przerwą. Mocne uderzenie Afobe
po ziemi wypluł przed siebie Silvestri, a z dobitką pośpieszył
Doyle, który jest ostatnio w bajecznej formie. Drugi cios Wilki
zadały pod koniec pierwszego kwadransa drugiej połowy. Jacobs
usiłował dośrodkować z lewego skrzydła do Doyle'a, jednak piłka
tak niefortunnie zeszła mu z nogi, że wleciała za kołnierz
włoskiego golkipera.0-2. Gol niby przypadkowy, ale liczy się równie
mocno, jak ten z koronkowej akcji.
Starcie
z Leeds wyśrubowało mój rekord meczy bez porażki do zapierającego
dech w piersiach poziomu 11 spotkań. Taka forma to kompletne
przeciwieństwo tego, co przewidywali dla nas bukmacherzy. Zamiast
bić się o utrzymanie jesteśmy w stanie utrzymywać, a nawet
nadawać tempo czołówce. 8 zwycięstw w ostatnich 9 meczach to
rezultat absolutnie unikatowy i niespodziewany, jednak całkowicie
zasłużony. Dumny jestem nie tylko z moich napastników, którzy
hurtem zdobywają bramki, ale też z naszej postawy defensywnej,
dzięki której 7 z ostatnich 9 meczów kończyliśmy z czystym
kontem. Chciałbym, żeby taka dyspozycja Wolves trwała jak
najdłużej, jednak nawet gdyby forma miała ulecieć w najbliższym
czasie, nie byłbym rozczarowany, gdyż udało mi się już
wypracować pewną przewagę nad 7 zespołem, a przecież moim celem
są baraże.
Mecz
z Leeds zakończył kolejny bardzo udany miesiąc na stanowisku
menedżerskim. W październiku możemy się poszczycić 13 zdobytymi
punktami na 15 możliwych. Federacja angielska nie doceniła jednak
naszego osiągnięcia, pomijając Wilki przy przyznawaniu
comiesięcznych nagród. Żadna ze statuetek nie trafiła bowiem do
Wolverhampton. Najbliżej był Kevin Doyle, który o włos uległ
Jamiemu Mackie, w kategorii piłkarza miesiąca. Najlepszym
menedżerem października uznano Kita Symonsa, choć jego Fulham
zdobyło o punkt mniej niż Wolves. No cóż, szkoda, ale więcej
warte są dla mnie sukcesy drużyny niż indywidualne.
Pierwsze
listopadowe starcie przywiodło na Molineux Birmingham City.
Sky Bet Championship
XV kolejka
Wolverhampton - Birmingham City
To
kolejna okazja do wspomnień nieodległych czasów, kiedy to ekipy te
mierzyły się na wyższym szczeblu rozgrywek. Nostalgiczne
rozmyślania nad przemijaniem zostały brutalnie przerwane przez
gwizdek, rozpoczynający mecz. Od razu po rozpoczęciu meczu
zarysował się wyraźny podział ról. Birmingham nie miało
kompletnie nic do zaoferowania i ograniczyło swoją rolę do gry w
defensywie. Nawet tam swoją drogą zupełnie sobie nie poradzili.
Wspominam wcześniejsze mecze i dochodzę do wniosku, że spotkanie z
Birmingham było najprostsze w sezonie. Nawet Blackpool, któremu
zaaplikowaliśmy 5 bramek wykazywało jakąś inicjatywę ofensywną.
Birmingham było bezbronne i zagubione jak dziecko we mgle. Bramki
dla Wolves były kwestią czasu. Na szczęście spragnieni kibice
Wolverhampton nie musieli zbyt długo czekać na pierwsze efekty
ataków swoich ulubieńców. Po kwadransie gry Sako posłał
aptekarskie dogranie, a Doyle bez trudu uprzedził obrońcę i
umieścił piłkę w siatce. 1-0. Kilka minut później Afobe ułożył
sobie piłkę do strzału na 18 metrze i nie dał szans golkiperowi
Birmingham. To już któryś taki gol młodego Anglika w tym sezonie,
który robi ostatnio oszałamiające postępy. 2-0. Kolejne sytuacje
bramkowe pojawiały się hurtem, jednak skuteczność siadła, co
mnie dość mocno zaniepokoiło, gdyż słaby procent wykańczania
akcji był głównym objawem kryzysu z początku sezonu. Mam
nadzieję, że nie jest to pierwszy syndrom obniżki formy. Pod
koniec meczu kolejną asystę dołożył Sako, a jego dośrodkowanie
wykończył Stearman, strzelając pierwszego gola w sezonie. 3-0.
Pewny triumf, ale styl wzbudził we mnie sporo niepokoju i z
niepewnością czekam na następną kolejkę.
Znów
mogę napisać, że rezultaty są bajkowe, a ich zwieńczenie
królewskie. Nagrodą za niebywałą formę w ostatnich tygodniach
jest mistyczny fotel lidera. Chciałoby utrzymać się go jak
najdłużej, ale nade wszystko chcę zdobywać tyle punktów, by
osiągnąć swoje optimum - awansować do baraży. Za moimi plecami
sytuacja wygląda na ugruntowaną. Forest, Norwich, Watford i Fulham
trzymają równą, wysoką formę i stopniowo oddalają się od
konkurentów. Nieco słabszy okres gry ma za sobą Middlesbrough (5
punktów w 5 meczach), które ma już tylko śladową przewagę nad
ciągle rewelacyjnym Boltonem. W dalszej części stawki także
zaszło kilka istotnych przetasowań. Udane mecze mają za sobą
zespoły Bournemouth, Reading i Huddersfield, którym udało się
poprawić sytuację w tabeli. Wreszcie przebudziło się też
Cardiff, które zapewne będzie chciało rozpocząć majestatyczny
marsz w górę tabeli. Przełomu ciągle nie ma w Blackburn, które
cały czas plasuje się tuż nad kreską. Dość mocno obsunęło się
Blackpool, jednak najwięksi przegrani ostatnich pięciu kolejek są
jeszcze inni. To Birmingham (1 punkt) oraz Leeds i Charlton (po 2
oczka). To te kluby tworzą teraz strefę spadkową. Fatalnie wygląda
zwłaszcza sytuacja tego ostatniego klubu, który potrzebuje
podwojenia swojego dorobku, by wrócić na
bezpieczne miejsce. Niektóre kluby potrzebują jednak wyraźnej
motywacji, by zacząć grać dobry futbol. Tak było z Brentford,
które brawurowo opuściło niebezpieczne okolice tabeli i plasuje
się teraz w środku stawki. Może ich zachowanie skopiuje któryś z
obecnych klubów zagrożonych spadkiem? Odpowiedź kryje się w
przyszłości, czyli między innymi jutrzejszym wpisie, na który
serdecznie zapraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz